23/ Czytanki na czerwiec: Jezus uczy nas miłości bliźniego

Jezus Chrystus przyszedł na świat z wielkiej miłości do ludzi. Z nadmiaru miłości podjął się dla nich odkupień­czej męki. Jego miłość zapowiadał prorok: „Trzciny nadłamanej nie dołamie, knota tlącego się nie dogasi". Ile miłości okazywał Jezus wszystkim w swoim ziemskim życiu, zwłaszcza cierpiącym, dzieciom, grzesznikom.
Nam też nakazał kochać się nawzajem. „Przykazanie nowe daję wam - powiedział jeszcze w ostatnich chwilach życia - abyście się wzajemnie miłowali. Po tym poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość mieć będziecie jedni ku drugim" (J 13,34-35). "Wy wszyscy braćmi jesteście". Nakazał nam Jezus „kochać bliźniego jak siebie same­go". Przykazanie to związał z przykazaniem miłości Boga. To są dwa najważniejsze przykazania. Gdy chcemy się upewnić, czy kochamy Boga, wystarczy nam za­stanowić się, jak kochamy bliźniego.
Św. Paweł przejęty miłością Chrystusa i Jego naukami wyśpiewał nam najwspanialszy hymn o miłości. Łączy się w nim miłość Boga i bliźniego. Przypomnijmy sobie w tym momencie ten znany nam hymn:
„Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca, albo cymbał brzmiący. Gdybym leż miał dar prorokowania i poznał wszystkie tajemnice i posiadał wszelką wiedzę i wszelką wiarę, tak, iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym, l gdybym całą moją majętność rozdał ubogim na jałmużnę, a ciało bym wydał na spalenie, lecz nie miałbym miłości, nic bym nie zyskał".
„Miłość cierpliwa jest i łaskawa. Miłość nie zazdrości i nie szuka uznania, nie unosi się pychą. Nie dopuszcza się bezwstydu i nie szuka swego. Nie unosi się gniewem, nie pamięta złego. Nie cieszy się z nieprawości, lecz weseli z prawdy. Miłość wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję i wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje i nie jest jak proroctwa, które się skończą, albo dar języków, który zniknie. Teraz więc trwają te trzy: wiara, nadzieja i miłość, a miłość jest z nich największa" (1 Kor 13.1-8).
Bł. Piotr Jerzy Frassati przepisał sobie ten hymn dużymi literami na bristolu i przybił do drzwi, aby go mieć zawsze przed oczyma, aby się kontrolować, czy stosuje go w życiu.
W naszym bliźnim mamy widzieć Jezusa. Człowiek obdarzony rozumem i wolną wolą stworzony jest na obraz Boga. Ten obraz Boga został częściowo zeszpecony przez grzech pierworodny i przez nasze grzechy. Istnieje jednak nadal w każdym człowieku coś dobrego, co czyni go podobnymi do Boga.
Powinniśmy się starać zauważyć u bliźniego jego dobre przymioty, a nie widzieć w nim tylko to. co ujemne.
Często jesteśmy jak ten ślepiec z Jerycha i powinniśmy się modlić: „Panie, spraw, abym przejrzał", abym widział obraz Boży w każdym człowieku.
Byłoby najgorzej, gdybyśmy naszymi ujemnymi spost­rzeżeniami dzielili się z innymi ludźmi.
Do czynnej miłości bliźniego zachęcał nas ojciec świę­ty Jan Paweł II w jednej swojej audiencji generalnej: "Chrystus żąda od nas - mówi papież - abyśmy się otworzyli dla drugiego człowieka. Ale dla którego? Dla tego teraz tu spotkanego. Nie można odkładać we­zwania Chrystusowego aż do nieokreślonego momentu, w którym pojawi się ten kwalifikowany żebrak i wyciąg­nie do nas rękę. W stosunku do każdego człowieka musimy być otwarci, gotowi świadczyć. Czym świad­czyć? Wiadomo przecież, że można kogoś jednym sło­wem boleśnie zranić, skrzywdzić, a można też pokrzepić, obdarować" (dnia 4.04.79).
Przed nami wielkie pole czynienia dobra.
Ruch braterskiej miłości
Chiara Lubich założyła we Włoszech coś w rodzaju stowarzyszenia, celem niesienia pomocy najbiedniejszym, znane dziś na całym świecie pod nazwą Focolari. Sama opowiada, jak to się stało.
"Z naszym dziełem było tak. Miłość Boga przekładaliś­my natychmiast na miłość bliźniego. Każdy człowiek, którego spotkaliśmy, stawał się przedmiotem naszej uwagi, naszej troski i naszych zabiegów. Znikły wszelkie uprzedzenia. Nie było rodaków i obcych, ładnych i brzydkich, świętych i złych, mężczyzn i kobiet, ludzi uczonych i prostych. Wszyscy tak jak my, byli dziećmi Bożymi.
Kochaliśmy jednego brata, potem innego, nie zatrzy­mując w sercu resztek uczuć, czy myśli o poprzednim, bo nie kochaliśmy go dla siebie, lecz dla Boga.
Wieczorami po pracy doznawaliśmy wielkiej radości na myśl, że szliśmy do Boga przez miłość do braci.
Dbaliśmy, aby zachować prawdziwą miłość między sobą. Budząc się rano, staraliśmy się zupełnie zapomnieć o błędach zauważonych poprzedniego dnia u brata, po to, aby ułatwić sobie miłość wzajemną.
Dzięki takiemu naszemu postępowaniu świat wokół nas nawracał się. Było to jak lawina. Nie można było zliczyć tych, którzy poszli w nasze ślady. Świat zobaczył, jak rozkwita miłość".
Wiązanka: Pomyśl, kogo mógłbyś czymś ucieszyć dziś, albo jutro. Zaplanuj, jak to zrobisz.