„I każdy, kto miluje, z Boga iest narodzony i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością" (I Jan 4,1—8).
Jak pięknie brzmią te słowa! Jak piękny byłby świat, gdyby ludzie byli bardziej ludźmi i gdyby mniej mówili o miłości, a bardziej się kochali.
Miłość ludzka jest tylko odblaskiem i cieniem odwiecznej miłości Boga. Kto kocha, zrozumiał wszystko i wszystko posiada. Kto kocha Boga, w Nim kocha bliźniego. Kto kocha, znalazł najwyższy sens życia i powołania kapłańskiego czy zakonnego. Ale czy człowiekowi, który przeszedł nieraz przez piekło ostatniej wojny, można jeszcze w ogóle mówić o miłości? Czy ten człowiek, który ocierał się już o ściany piekła i wchłaniał atmosferę nienawiści, może jeszcze uwierzyć w miłość i czy może miłować?... „Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam. Bóg jest miłością, a kto trwa w miłości, w Bogu trwa, a Bóg w nim" (l Jan 4, 16). Myśmy poznali odwieczną miłość Serca Jezusowego i uwierzyliśmy tej miłości. „W tym okazała się miłość Boża ku nam, że Bóg zesłał na świat Syna swego jedno rodzonego, abyśmy przezeń żyli. Na tym polega miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale On pierwszy umiłował nas i zesłał Syna swojego jako przebłaganie za grzechy nasze" (l Jan 4, 9—10).
Zastanowimy się w tym rozważaniu nad miłością Boga, a w szczególności nad miłością Serca Jezusowego.
Przeglądniemy nasze życie pod kątem miłości. Zapytamy się, jak wygląda nasza miłość do Boga... Ile czasu poświęcamy Temu, za którym poszliśmy i którego umiłowało nasze serce?...
Odkupienie świata dokonało się przez ofiarę miłości. Odrodzenie świata pod względem moralnym może również dokonać się przez miłość. Nasze życie ma być legitymacją, że kochamy Boga i bliźniego. Miłość nie ma być kwietyzmem. Prawdziwa miłość rodzi chrześcijański czyn.
Jeśli miłujemy Boga, musimy mieć czas dla przedmiotu naszej miłości.
Jeśli dla wszystkich i na wszystko mamy czas, a dla Boga nigdy nic mamy czasu, trudno wtedy mówić o tyra, że naprawdę kochamy Boga. Wyobraźmy sobie ludzi, którzy mówią, że się miłują, a nigdy nie mają dla siebie czasu. Chyba nikt nie uwierzy w taką miłość. A dlaczego mamy wierzyć, że kochamy Boga, jeśli nigdy nie mamy dla Niego czasu?... Dotyczy to laikatu, kapłanów i zakonników. Naszą miłość mamy wyrażać w czynie.
Nasze apostolskie dzieła mają być dowodem miłości Boga i bliźniego. Ale jeśli nasze prace tak miałyby nas pochłaniać, że nie mielibyśmy czasu na doroczne rekolekcje, na dni skupienia, na częste rozmyślanie, na brewiarz, adorację Najśw. Sakramentu Ołtarza, trzeba by zmienić nasze życie. Za często dziś słyszymy skargi, że nie mamy czasu na zasadnicze ćwiczenia życia kapłańskiego czy zakonnego, a jeśli chodzi o ludzi świeckich słyszymy narzekania, że nie mają czasu na podstawowe obowiązki religijne.
Czasu właściwie mamy dosyć, tylko źle nim rozporządzamy. Nie będę występował przeciwko nowoczesności. Sama nowoczesność, czy jakaś moda w sobie nie jest niczym złym. Jeśli jednak chodzi o radio, film, telewizję czy prasę, dużo mamy w tej dziedzinie powtórzeń akcji, motywów, melodii, itd. Są ludzie, którzy oglądają niemal wszystkie filmy i cały bieżący program telewizyjny. Przy programie telewizyjnym słuchają jeszcze programu radiowego lub muzyki z płyt... Ci ludzie nie mają zmysłu zdrowego krytycyzmu. Nie potrafią dokonywać roztropnej selekcji. Ale czy wobec tego mogą mieć dosyć czasu na obowiązki wobec Boga i bliźniego?...
Jezus Chrystus powiedział, że w sprawach, które są Jego Ojca, On sam musi być. Podstawa spraw naszego Ojca, który jest w niebie, musi być Msza św., brewiarz, rozmyślanie, adoracja, różaniec... Jeśli przez Mszę św., brewiarz, rozmyślanie... będziemy stale przy Bogu, wówczas będziemy równocześnie zawsze przy źródle miłości, gdzie miłością rozpali się nasze serce. Niestety, są nawet kapłani, którzy prawie nigdy nie mają czasu na adorację Najśw. Sakramentu Ołtarza! Czy można mówić, że oni naprawdę miłują Boga?...
Serce Jezusowe jest wzorem i symbolem najdoskonalszej miłości. Przy tym Sercu musimy miłością rozpalać nasz o biedne serca.
W tym Sercu pragniemy streścić całą naszą religię i całą doskonałość chrześcijańską.
Skoro „Bóg jest miłością", Jego religia musi być również religią miłości, a nasze życie życiem miłości... A jak wygląda ta sprawa w praktyce... wśród kapłanów, zakonników, zakonnic, wśród chrześcijan?...
Św. Jan apostoł i ewangelista stwierdza, że Bóg objawił nam swoją miłość przez zesłanie Syna swego na świat. Przyjście Jezusa na świat, wcielenie, mąka, śmierć i Eucharystia są najwyższymi dowodami miłości: "W tym okazała się miłość Boża ku nam, że Bóg zesłał na świat Syna swego jedno rodzonego, abyśmy przezeń żyli" II Jan 4, 9). Tę sama prawdę wyraża niejednokrotnie św. Paweł apostoł. W liście do Galatów pisze: „Żyje w wierze Syna Bożego, który umiłował mnie i wydał samego siebie za mnie" (Gal 2, 20).
Ojciec niebieski, który wydaje Syna swego na ogromne cierpienia i na śmierć krzyżową, miłuje nas ponad wszelką miarę i ponad nasze zrozumienie. Śmierć Chrystusa jest dowodem Jego miłości.
Jeśli miłość gaśnie w sercach naszych, rozważajmy to, co z miłości dla nas wszystkich uczynił Zbawiciel. Jeśli trudno nam powstać z grzechu, zastanawiajmy się nad tym, co czyni Jezus, aby nam wysłużyć wszystkie łaski potrzebne w naszym stanie i w tym celu, abyśmy mogli żyć bez grzechu jako wolne dzieci Boże. Uwierzmy w tę miłość, która zstępuje z nieba, aby wszystkich przyciągnąć ku sobie za pomocą miłości. Uwierzmy w tę miłość, która przywdziewa ludzkie ciało, aby bardziej do nas przemówić i bardziej nas wzruszyć. Uwierzmy w miłość, która cierpi i kona, a w konaniu najbardziej nas miłuje... "Miłością wieczną umiłowałem cię" (Jer 31, 3) — woła Bóg do każdego z nas. Umiłowałem cię razem z twoimi słabościami i grzechami. I właśnie dla grzechów twoich zstąpiłem na ziemię... Jestem miłością i moje Serce chce panować przez miłość. Zbliż się do mnie. Jestem twoim starszym Bratem. Mam ciało wzięte z rodzaju ludzkiego.
Mam Serce, jak każdy człowiek...
Znacie powiedzenie, często powtarzane, przypisywane św. Augustynowi: „Dilige, et quod vis fac". Człowiek, który miłuje, niczego sią nie lęka. Wszystko mierzy miarą miłości, a więc miarą nieskończoną — miarą Bożą!
Bóg czyni wszystko, aby nieustannie objawiać nam swoją nieskończoną miłość.
Pozostawia nam tabernakula. Kapłanów wyposaża we wszechmoc, która może urągać nawet Jego wszechmocy. Czym jest bowiem — nie daj Boże — świętokradzka Msza św., jeśli nie urąganiem Bogu? A jednak Bóg nawet takie wypadki dopuszcza. Gdyby kapłanów nie wyposażył w tak zawrotną władzę, nie mielibyśmy wśród nas Jego Boskiego Serca!
Czy żyjemy miłością? Czy uwierzyliśmy chociaż mocno tak naprawdę żywo i głęboko w tę miłość, która czyni wszystko, aby zbliżyć się do nas?...
Mówiąc ludzkim sposobem, można powiedzieć, że Bóg stale ma czas, aby przebywać wśród nas, aby nieustannie przychodzić do nas w każdej Mszy św., a my, apostołowie Jego Serca tak mało mamy czasu dla Niego! Dla wszystkich i na wszystko znajdujemy czas — dla Boga nie! Nieraz robimy wszystko, aby nic nie robić i tylko przeważnie narzekać na brak czasu. Prawo odkładania pracy i wypełnienia obowiązku jest prawem odmowy. Mamy czas na składanie i przyjmowanie wizyt. Znajdujemy czas na naukę i rozrywką. Poświęcamy niekiedy wiele godzin beznadziejnemu gadulstwu, które do niczego nie prowadzi.
Znam pewne katolickie dzieło, o szerszej skali, które zamierało. Było w agonii, a może nawet już umarło. Były wielkie fundusze na prowadzenie tej akcji. Były komitety. Byli możni protektorzy w cywilu i w sutannach. Działały zespoły — bardzo uczone, rozważne i metodyczne. Zwoływano zebrania i powoływano specjalistów. Radzono... i kto wie, co jeszcze robiono i co projektowano... Wszystko nic nie pomogło. Dzieło leżało martwe. Wskrzesił je bez dyskusji jeden... chłopiec, który miał 18 lat. Nie miał żadnych tytułów naukowych. Nie miał doświadczenia, a za to 99% „proroków" miał przeciwko sobie. Rzucano mu kłody pod nogi. Wymyślano podejrzenia i oszczerstwa.
Wyczekiwano aż połamie sobie zęby i nogi. On niczym się nie przejmował. Robił swoje. Dokonał tego, czego nie mogli zrobić inni potentaci! Dlaczego tak się stało? Bo miłość wszystko może — u Boga i u ludzi! Ten młody człowiek uwierzył w miłość. Wierzył, że Bóg go kocha. Wierzył w swoje powołanie i w potrzebę dzieła, któremu się poświęcał. Wierzył, że Bóg, który go miłuje, chce mu naprawdę pomóc...
„Bóg jest miłością"... Bóg naprawdę nas kocha — każdego z nas. Bóg każdemu chce pomóc. Trzeba uwierzyć w miłość Jego Serca. „Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam. Bóg jest miłością, a kto trwa w miłości, w Bogu trwa, a Bóg w nim" (l Jan 4, 16)... „Sam bowiem Ojciec miłuje was, boście wy mnie umiłowali i uwierzyliście, że od Boga wyszedłem" (Jan 16, 27).
Przypomnijcie sobie tylko, czego dokonała św. Katarzyna ze Sieny, co zrobiła św. Teresa od Jezusa, czy św. Teresa od Dzieciątka Jezus?... Pamiętacie, czego dokonał św. Franciszek Ksawery?... A pamiętacie również, jaka lekcję daje nam św. proboszcz z Ars?...
Tam, gdzie setki ludzi niczego nie dokonają, ba! nawet będą się bały iść, tam jeden z sercem przepełnionym miłością dokona wszystkiego. Miłość wszystko może i miłość wszystko zniesie. Wszystko przeczeka, wszystko przecierpi i wszystko zwycięży. „Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie działa obłudnie, nie nadyma się, nie łaknie czci, nie szuka swego, nie wpada w gniew, nie pamięta urazy, nie cieszy się z niesprawiedliwości, ale współweseli się z prawdy. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko wytrzyma" (l Kor 13, 4—7).
Starajmy się zrozumieć i przemodlić w czasie rekolekcji prawdę, że „Bóg jest miłością" i że winniśmy Go miłować, gdyż On sam wychodzi nam naprzeciw i pierwszy obdarza nas swoją miłością: „My przeto miłujemy Boga, bo Bóg pierwej nas umiłował" (l Jan 4, 19). Jeśli nasze apostolstwo potraktujemy jako apostolstwo miłości, nie będziemy narzekać na trud naszych obowiązków. Trud przygotowywania kazań, siedzenia w konfesjonale, także wtedy, gdy nie ma penitentów, trud katechizacji, itd. będziemy traktować jako szafowanie darami miłości. Nie będziemy wtedy narzekać, ale będziemy się cieszyć, że przez ambonę i katechizację, przez Mszę św. i udzielanie sakramentów św. możemy zastępować Boskiego Mistrza. Nasze prace apostolskie będą odpłata naszej miłości za miłość Serca Jezusowego... „Sic nos amantem quis non redamaret?"
Czego Bóg od nas chce? Czego żąda od nas Jego miłość?
Jezus z miłości oddał nam swe Boskie Serce, ale w zamian za to pragnie naszego serca, przepełnionego również miłością. A jak my postępujemy? Dajemy nieraz Jezusowi nasze prace, nasz wielki wysiłek fizyczny lub umysłowy, głos, autorytet, wielka wiedzę, która zachwyca lub onieśmiela, ale nie dajemy Mu siebie samych! On zaś nie tyle pragnie naszych prac, ile naszego serca — nas samych! A my Mu dajemy wszystko, tylko nie to, czego On najbardziej pragnie... „Synu, daj mi serce twoje" — woła do nas znanymi słowami Pisma św.
W starożytności znane były wypadki, że jakiś wojownik z miłości dla swego wodza wykonywał zadanie, które przypłacał życiem lub skutkiem którego było stałe ciężkie kalectwo. Były to dowody wielkiej miłości i ogromnego przywiązania. Nasze czasy dostarczają nam również takich
dowodów... Ktoś bezinteresownie poświęca swe życie w czasie wojny, w czasie żywiołowej katastrofy, podczas pożaru... Ktoś czasem tonie, aby drugi mógł żyć... Stale prasa codzienna donosi o takich wypadkach. Podziwiamy te wypadki. Wzruszamy się bohaterstwem, cierpieniem...
ale równocześnie serca nasze pozostają głuche na to, co Jezus uczynił dla nas. My, którzy potrafimy rozczulać się nad bohaterstwem przyjaciół, żołnierzy, strażaków, nie potrafimy dojrzeć bohaterstwa Boga-Człowieka. Przecież Jego śmierć była aktem miłości i aktem bohaterstwa.
Gdyby Jezus nie podjął męki i śmierci krzyżowej, bylibyśmy wszyscy potępieni, razern z... Matką Najśw. Ona też została odkupiona, chociaż w sposób najdoskonalszy ze wszystkich ludzi (praeredemptio). Odkupienie rodzaju ludzkiego „mysterium amoris est" (enc. „Haurietis aquas").
Bóg oddaje się przez miłość. Chrystus jest darem miłości ze strony Ojca niebieskiego. Chrześcijanin powinien również oddać się Bogu i bliźnim na służbę miłości.
Trzy podstawowe tajemnice naszej wiary, mianowicie wcielenie, odkupienie i Eucharystia, są z istoty swej tajemnicami miłości Bożej. Ten kto naprawdę miłuje, czyni wszystko dla umiłowanej osoby, nawet jeśli nie spotyka nieraz wzajemności. To prawo odnosi się do wszystkich trzech podstawowych tajemnic wiary: do wcielenia, odkupienia i Eucharystii.
Chrystus z miłości do ludzi przyjął ludzką naturę, aby w ludzkim ciele ukazać się ludziom.
Niektórzy odrzucili Go już w tajemnicy wcielenia. To jednak nie przekreśliło Bożego planu miłości. Z miłości Chrystus dokonuje dzieła odkupienia. I tu znowu zachodzi podobna sytuacja, jak przy tajemnicy wcielenia. Niektórzy odrzucają również odkupieńczą miłość Zbawiciela świata. Ta twardość serc także "nie przekreśla miłości Bożej, która rodzi niejako dalszą tajemnicę, mianowicie Eucharystię. Te trzy tajemnice — wcielenie, odkupienie i Eucharystia — są streszczeniem i koroną religii i miłości Boga ku rodzajowi ludzkiemu — miłości skoncentrowanej w Sercu Jezusowym.
Encykliki papieskie na temat kultu i nabożeństwa do Najśw. Serca Jezusowego nazywają ten kult streszczeniem, sumą religii i doskonałości chrześcijańskiej. Ale już dziesiątki lat przed ukazaniem się encyklik na ten temat niektórzy teologowie katoliccy posługiwali się podobnymi pojęciami i określeniami. Nazywano ten kult królowa pobożności i kwintesencją religii katolickiej. Określano go jako alfę i omegę oraz początek i koniec chrześcijaństwa. Nic w tym zresztą dziwnego. Istotą tego nabożeństwa jest miłość, a właśnie miłość jest streszczeniem chrześcijaństwa. Miłość jest ogniem, który rozpala religię. Miłość jest ogniem, którego owocem są święci. Miłość jest ogniem, który rozpala i roznieca entuzjazm i ducha poświecenia. Encykliki papieskie zapożyczyły określeń używanych już uprzednio przez teologów i apostołów kultu Najśw. Serca Jezusowego.
Kult Serca Jezusowego jako kult osobowej miłości Jezusa jest tak stary jak stara jest tajemnica zjednoczenia osobowego dwóch natur w jednej osobie.
Unia hipostatyczna jest unią miłości. Chrześcijaństwo jest religią miłości. Kto szuka podstaw dla kultu Serca Jezusowego w objawieniach prywatnych św. Gertrudy i św. Małgorzaty Marii Alacoque, a nie w Piśmie św., ten nie wie, czym jest nabożeństwo do Najśw. Serca. Kto szuka podstaw kultu w historyczno-narodowych książkach francuskich, ten znajdzie wiele o poświęceniu Francji Sercu Jezusowemu — znajdzie obszerne wiadomości o najstarszej córce Kościoła w Europie i może odnieść wrażenie, że kult ten łączy się tylko z Francją i że tylko Francja propagowała go we właściwej formie.
Niestety, nawet kapłani i zakonnicy, którzy zajmują się kultem i nabożeństwem do Najśw. Serca Jezusowego, mają w tym względzie często pomieszane pojęcia. Trzeba pamiętać, że kult i nabożeństwo — jako kult osobowej miłości — opiera się na Piśmie św., na tradycji i na teologii, a nie na objawieniach prywatnych. Objawienia prywatne mogą być jedynie impulsem czy wyakcentowaniem pewnej sprawy, ale nie podstawą kultu.
Nabożeństwo do Serca Jezusowego nie jest odmówieniem litanii, odprawieniem nowenny pierwszych piątków miesiąca, zawieszeniem obrazu Serca Jezusowego, lecz jest streszczeniem całej religii i doskonałości. Kiedy mówię nieraz o tych sprawach na rekolekcjach, widzę niekiedy wielkie zdziwienie. Niestety, niejeden kapłan, niejedna zakonnica i człowiek świecki uważają, że nabożeństwo to polega na odprawieniu jednej czy drugiej praktyki religijnej, samej w sobie dobrej i nieraz przez Kościół zalecanej.
Religia Chrystusowa jest religią miłości. Wcielenie, odkupienie i Eucharystia są dowodami miłości... „Bóg jest miłością". Nabożeństwo, które jest streszczeniem i szczytem miłości, nie może leżeć na marginesie życia kapłana, zakonnika czy zwykłego chrześcijanina. Musi ono stanowić serce i centrum naszej doskonałości. Musi być ono elementem ożywiającym naszą religijność.
Serce Jezusa, przepełnione miłością do Ojca niebieskiego i ku rodzajowi ludzkiemu, jest osobowo złączone z drugą osobą Trójcy Sw. Ta wieczysta unia hipostatyczna jest podstawą godności Jezusa Chrystusa. Nie można myśleć o tajemnicach Jezusa, zapominając równocześnie o Jego
Sercu, które jest przecież tak bliskie każdemu z nas. Jest to Serce Boga miłości, bo „Bóg jest miłością". Uwierzmy temu Sercu! Zaufajmy Mu, pomimo naszych słabości i grzechów! Ono nas miłuje, mimo że upadamy. Uwierzmy w tę miłość, a wnet doznamy na sobie cudów Bożej miłości.
Wszystkie czyny Jezusa rodzą się z miłości i mają nas pobudzać do miłości.
Jezus, Syn Boży, rodzony jest z miłości Ojca niebieskiego. Z wzajemnej miłości Ojca i Syna pochodzi Duch Sw. — Duch miłości. Pismo św. spisane pod natchnieniem Ducha Sw. jest pismem miłości Bożej. Jak to dobrze, że po Soborze Watykańskim II, do niektórych przynajmniej ustaw zakormych wprowadzono już mniej formalistyki, a więcej tekstów Pisma św. Najwyższym prawem jest miłość, a więc najbardziej doskonałe są te ustawy zakonne, które są tchnieniem miłości, uczą miłości i prowadzą do miłości, nawet jeśli mają nieraz uchybienia pod względem formalno-prawnym. Prawo jest porządkiem, a nie formalistyką. Prawo zakonne ma być prawem miłości, a nie prawem rabinizmu i kazualistyki... Cieszmy się, że mamy coraz więcej ustaw zakonnych, w których nad przepisami formalnymi górują teksty Pisma św. — pisma miłości Bożej!
Bóg sam dał nam swoją definicję: „Bóg jest miłością". Tajemnica Trójcy Sw. jest tajemnicą miłości. Ale ta wewnętrzna tajemnica miłości nie była dostępna dla stworzeń. I gdyby jej Bóg nie objawił, nigdy na ziemi nie dowiedzielibyśmy się, że jest jeden Bóg, ale w trzech osobach. Tajemnica miłości Ojca niebieskiego objawiła się w Synu Bożym, który przyjmuje naturę ludzką, aby na sposób ludzki, dla nas dostępny i zrozumiały, objawić nam najgłębsze tajemnice wewnętrznego życia Bożego.
Jezus w rozmowach ze swoim ziemskim otoczeniem powoływał się na fakt, że On jest w Ojcu niebieskim, a Ojciec w Nim. We Francji, w kościele w Oiseau były swego czasu dwa medaliony Serca Jezusowego, a na nich widniały napisy: Dieu en moi oraz Moi en Dieu. Te krótkie napisy mówią nam bardzo wiele. Mamy otworzyć szeroko nasze serca dla Boga, aby Bóg mógł zamieszkać w nas z pełnią swej łaski i miłości. Bóg chce nas przeniknąć. My zaś mamy zanurzyć się w Bogu — Dieu en moi! Wszystko co dzieje się na świecie ma w stosunku do Boga jedynie charakter służebny. Bóg wszystko stworzył dla siebie, dla objawienia swej chwały. Przez dzieło stworzenia i odkupienia Bóg objawia nam swoją chwałę i miłość... „Bóg jest miłością"... W duchu adoracji upadnijmy na kolana przed tą wcieloną miłością. Uczyńmy z niej centrum naszego życia i naszej apostolskiej pracy. Skoro Bóg przychodzi do nas z objawieniem miłości, musimy z miłością przyjąć Jego posłannictwo i starać się o to, aby tę miłość objawić światu. Objawienia w Paray-le-Monial są tylko przypomnieniem miłości, są wołaniem o miłość!...
Serce Jezusa, Serce Boga i Przyjaciela, rozpal serca nasze miłością ku Ojcu niebieskiemu i ku bliźnim naszym! Uczyń nas apostołami miłości — apostołami cierpienia i ofiary — apostołami płomiennymi, którzy niczego się. nie lękają, bo miłość Twego Serca wszystko może. wszystko utatwi, wszystko zniesie i wszystko zwycięży!... Jeśli chcemy poznać, kim jest Bóg i czym jest nabożeństwo do Jego Serca, to na pierwszym miejscu czytajmy Pismo św., a wyczytamy tam takie słowa: „Bóg jest miłością" (l Jan 4, 8)... „Miłością wieczną umiłowałem cię" (Jer 31, 3)... „A przed świętym dniem Paschy Jezus wiedząc, że nadeszła godzina Jego, aby odszedł z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich, którzy byli na świecie, aż do końca ich umiłował" (Jan 13, 1).
Podczas mowy pożegnalnej we wieczerniku Jezus przypomina jeszcze Apostołom, że cała Jego działalność miała być objawieniem miłości. Przez działalność Jezusa świat miał poznać, że miłuje On Ojca niebieskiego: „Ale żeby świat poznał, że miłuje Ojca i jak mi Ojciec rozkaże, tak czynię" (Jan 14, 31). Starajmy się o to, aby ludzie patrząc na nas i na nasza działalność, mogli powiedzieć, że miłujemy Ojca, który jest w niebie, który jest miłością i który chce wszystkich zjednoczyć w miłości Serca swego Boskiego Syna.