7/ O. Mateo, Jezus Król Miłości: „SURSUM CORDA"

Człowiekowi, nawet kapłanom i zakonnikom, brak nieraz optymizmu, wiary w posłannictwo Kościoła, wiary w swoje uświęcenie. Cóż może działać bardziej destrukcyjnie niż zniechęcenie i brak jasnego, określonego celu?! Pamię­tamy o naszej słabości i ułomności, ale zapominamy o wszechmocy Bożej.

Czy wszechmoc Boża nie jaśnieje przede wszystkim wów­czas, gdy cuda swoje wydobywa z miłości? Wszechmoc Boża i nasza dobra wola dokonają wszystkiego. Pamiętajmy jednak, że Bóg bez naszej współpracy nie chce niczego dokonać.

W naszych walkach wewnętrznych nigdy nie jesteśmy sami, lecz zawsze z Jezusem i Jego łaską. Wspiera nas swoim orędownictwem Maryja. Pomaga nam zawsze nasz Anioł Stróż. A więc nie ma nigdy powodu do rozgoryczenia. A więc „sursum corda". Kościół codziennie powtarza to wezwanie we Mszy św. Czyśmy choć raz zastanowili się nad tym, ile optymizmu, ile nadprzyrodzonego entuzjazmu bije z tych słów?

„Sursum corda"...

Umiejmy cierpieć z powodu samotności serca. Jesteśmy nieraz nie zrozumiani przez ludzi, przez naszych najbliż­szych, przez tych, którzy mają obowiązek nas rozumieć i wspomagać. Ale Jezus nas zawsze rozumie, a więc „sur­sum corda".

Walczymy sami ze sobą, z naszymi słabościami. Czujemy się osamotnieni właśnie wtedy, kiedy tak bardzo potrzeba nam pomocy. Ze strony tych, którzy winni nam pomagać nie nadchodzi jednak pomoc, ale nagany, oskarżenie. Czyż tak nie było w życiu świętych? Nie trwóżmy się jednak. Gdy inni rzucają nam kłody, Serce Jezusa zawsze nas wspomaga... „Sursum corda"...

Znośmy cierpienia w duchu pokuty, z miłością i radością serca. Gdy Bóg przygotowuje dla duszy wieczne szczęście, wtedy w miłosierdziu swoim dopuszcza cierpienia i krzyże. Nie lękajmy się krzyża, bo na nim znajdziemy Zbawiciela i Jego moc... „Sursum corda"... Wznieśmy serca aż do krzyża, aż do serca Bożego!

Gdybyśmy żyli życiem Chrystusa i życiem łaski, Jego wolą, Jego pragnieniami, wtedy mówilibyśmy wobec tra­piących nas doświadczeń: Panie, wszystko, czego zażądasz, uczynię dla Twego Serca! W tym duchu, w tym nasta­wieniu znośmy z miłością nasze krzyże i cierpienia. Natura nieraz będzie się buntować przeciw łasce. Czegóż nam wtedy potrzeba? Tego, co św. Pawłowi! Wystarczy nam łaska Boża: „Sufficit tibi gratia mea: nam virtus in infirmitate perficitur". Gdybyśmy byli mocni i doskonali z na­tury, nie potrzebowalibyśmy pomocy łaski. Nasze słabości, upadki i upokorzenia znośmy, mimo wszystko, z optymizmem i wiarą w ostateczne zwycięstwo łaski. „Sursum corda".

Znośmy cierpienia z miłością w duchu pokuty i wyna­grodzenia za grzechy własne i cudze. Sami może nie potrafilibyśmy oddawać się surowej pokucie i dlatego Jezus przychodzi nam z pomocą, dopuszczając na nas cierpienia i krzyże. Będziemy Go za to błogosławić kiedyś w wiecz­ności, gdy się przekonamy, że każde cierpienie było na­sieniem nowego stopnia chwały wiecznej.

Umiejmy znosić cierpienia rodzinne, cierpienia naszego powołania czy zawodu... „Sursum corda"...

Jeżeli uważasz krzyż i cierpienie przede wszystkim za cios karzącej sprawiedliwości Bożej, to zapytaj się naj­pierw, jaką zbrodnię popełniła Najśw. Dziewica, najbo-leściwsza spośród stworzeń?

Godne jest to pożałowania, że tyle dusz ulega pod tym względem złudzeniu! Św. Teresa utrzymuje, że trzy czwarte modłów, zanoszonych do Boga, dałoby się streścić w sło­wach: „Od krzyża i cierpienia, wybaw nas, Panie". Gdzie tu może być mowa o świętości. Chętnie może słuchamy nauk o umartwieniu, podziwiamy pokutników i powta­rzamy: Boże mój, kocham Cię. Lecz przy najdrobniejszej przeciwności, przy jakiejkolwiek przykrości drżymy i nic nie rozumiemy z sensu krzyża Chrystusowego. Nie rozu­miemy ani nadprzyrodzonego piękna, ani wzniosłego za­dania cierpienia przeżywanego po chrześcijańsku. Pozwa­lamy mówić tylko naturze, zapominając, że istnieje też ekonomia Opatrzności.

Starajmy się przez nasze apostolstwo wychowywać, zwłaszcza wśród rodzin poświęconych Sercu Jezusowemu, dusze mocne, serca dzielne, dusze z charakterem, które by z męską odwagą przyjęły naukę o miłości z wszystkimi jej konsekwencjami, także z prawem cierpienia i krzyża. Walczmy zawzięcie przeciw wszelkiemu rodzajowi znie-wieściałości, przeciw bladości, bezbarwności dusz odku­pionych Krwią Chrystusową.

Nieraz nawet najlepsi ludzie odpychają z uprzedzeniem i zgrozą kropelkę żółci i goryczy, a przecież ich Mistrz musiał wypić obfity kielich smutku. Nie brakuje na szczę­ście dusz ukształtowanych w szkole Serca Jezusowego, które umieją powtarzać za św. Teresą z Avila: „Albo cierpieć, albo umrzeć". Oby te zastępy jak najbardziej się powiększały!

Przez cierpienie przeżyte po chrześcijańsku wzniesiemy się na szczyty doskonałości... A więc „sursum corda"..,

Sprowadzać pokutę do czuwań i długich postów, do umartwień cielesnych, to znaczy zamykać ją w bardzo ciasnych granicach i przeznaczać tylko dla bardzo nie­licznej garstki. A jednak prawo pokuty obowiązuje wszyst­kich, bez wyjątku!

Kto zdolny jest wykonywać surowe ćwiczenia pokutne, dobrze czyni. Kto może wypełniać zalecenia i nakazy Kościoła o postach, powinien je zachowywać z radością i wdzięcznością. Również ten, kto zgodnie z obowiązkami swego stanu i z wolą przełożonych może uczynić coś ponad zwykłą miarę, postępuje bardzo szlachetnie i otrzyma stokrotną zapłatę. Lecz w wielu wypadkach nie można czynić tego, co się chce. W jaki sposób człowiek ma czynić prawdziwą pokutę, jeśli jest chory, ma ciężką pracę, jest wyczerpany i w dodatku dźwiga ciężar odpowiedzialności za rodzinę? Bezwzględnie każdy może wypełniać nakaz pokuty i umartwienia na tym polegający, by przyjmować bez szemrania, z wiarą, spokojem, bez goryczy te cierpienia i krzyże, które nas spotykają. Jakim szczęściem, wprost objawieniem, jest dla wielu dusz nauka, że choroby zno­szone z wiarą i miłością, tyle są warte, co wielkie umart­wienia świętych. O wszystkim decyduje wiara i miłość. Nie włosiennica i długie posty decydują, lecz wiara i miłość!

Mówię do apostołów miłości, do apostołów Serca Jezu­sowego. Jakże staniecie się narzędziem chwały Boskiego Mistrza, jeśli nie posiądziecie tajemnicy miłości krzyża? Oto Boski Mistrz mówi do was, jak do św. Małgorzaty Marii Alacoque:

„Weźmij krzyż, który ci podaję i umieść go w sercu swoim, miej go ustawicznie przed oczyma i piastuj w obję­ciach uczuć swoich... Piastować krzyż w objęciach, to zna­czy tylekroć uścisnąć go .miłośnie, ilekroć natrafisz nań jako na najcenniejszy zadatek mej miłości" (Życie św. Małgorzaty, I, 115—116).

Proszę, nie wleczcie z narzekaniem krzyża za sobą, trzymajcie go z miłością w swoich objęciach.

Chociażbyś bał się krzyża, napotkasz go jednak wszę­dzie, to nieuniknione! Ale na krzyżu znajdziesz Boga. Jeśli poniesiesz krzyż z miłością, on da ci moc. Krzyż stanie się wtedy węzłem nierozdzielnym pomiędzy Sercem Zbawiciela a tobą. Będziesz wtedy mimo cierpienia szczę­śliwy.

Wiedziała o tym św. Magdalena de Pazzi, gdy całując mury swej celi zakonnej, mówiła:

„Oszukałeś mnie, Panie! Tak, oszukałeś mnie!" Wtedy ukazał się jej Jezus i zapytał: „Jak i w czym cię oszu­kałem, oblubienico?" Ona zaś rzucając Mu się do nóg, rzekła: „Tak, Jezu, oszukałeś mnie... Gdy musiałam wszystko opuścić, by iść za Tobą, wtedy spowiednik mój i rodzina mówili mi tyle o krzyżach, o Kalwarii, o konaniu i wyniszczeniu, a teraz, gdy już wiern, co o tym sądzić, widzę, że to wszystko nieprawda"... „Jak to — zapytał Jezus — czyż nie trzeba umrzeć na krzyżu, by iść za mną i do mnie należeć?"

„Bez wątpienia — odparła Święta — lecz nie powie­dziano mi wcale, że wśród tych krzyżów i cierpień Ty się znajdujesz — Ty, najdroższy! A gdzie Ty przebywasz, tam boleść staje się rozkoszą, a śmierć zamienia się w życie".

Czyście zrozumieli sens tych słów? Jeśli tak, to wołajcie z głębi waszych serc: „Sursum corda".

Jezus króluje przez swoją miłość, przez swój krzyż!

Nośmy w duszach naszych wyciśnięte stygmaty męki Chrystusowej. Starajmy się należeć do liczby tych, którzy są z Chrystusem nie tylko w chwilach Taboru, lecz także w chwili Ogrójca i Kalwarii.

Zachowajmy w sercach naszych tę potrójną, nieroz-dzielną miłość: miłość Eucharystii, miłość dusz i miłość krzyża! Cierpienie na pewno nas załamie, gdziekolwiek byśmy byli i jakiekolwiek byśmy zajmowali stanowisko, jeśli w cierpieniu będziemy sami — bez Jezusa. Z Jezusem i z Jego łaską przejdziemy przez życie z optymizmem i radością... „Sursum corda".

Jezus, Król Miłości cz. 8: http://wezwanie.blogspot.com/2011/06/jezus-wedug-ewangelii.html