2/ O. Mateo, Rekolekcje: „FIDELIS EST DEUS"

„Wierny jest Bóg, przez którego jesteście wezwani do wspólnoty Syna Jego, Jezusa Chrystusa, Pana naszego" (l Kor l, 9).

Zawsze czytam z wielkim rozrzewnieniem te słowa św. Pawła apostoła. Listy św. Pawła są tego rodzaju, że egzegetom nastręczają bardzo wiele trudności, a klerykom na egzaminach wiele udręczeń. Listy św. Pawła są trudne. Ja jednak często uciekam się w trudnych sytuacjach do tekstów św. Pawła. Ma on nieraz szokujące określenia, porównania i dosadne powiedzenia. Jego teksty są niekiedy nieoszlifowane, ale nieraz tchną też elegancją, jasnością i ufnością... „Wierny jest Bóg, przez którego jesteście wezwani do wspólnoty Syna Jego, Jezusa Chrystusa, Pana naszego" (l Kor l, 9)... „Fidelis est Deus"... Jest wierny. Możemy Mu całkowicie zaufać. Możemy na Niego zawsze i bezwzględnie liczyć, a jednak tak bardzo Mu nieraz urągamy przez brak ufności...

Teoretycznie uznajemy wierność Boga i prawdziwość tekstu św. Pawia apostoła, ale w praktyce mówimy; Panie Boże nie wierzą Ci. Nie wierzę w Twoją wierność i bardziej polegam na ludziach niż na Twoim słowie. Dlatego muszę bardzo troszczyć się o moją starość, bo co zrobię, jak już nie będę miał stanowiska, jak inni będą ode mnie stronić, bo już nie będą ode mnie zależni i już nie będę im potrzebny... Panie Boże, nie wierzę w Twoją Opatrzność... Wierzę bardziej mojej ludzkiej przebiegłości, ludzkiemu doświadczeniu i bardziej opieram się na chytrości ludzkiej niż na Twojej wierności...
„Fidelis est Deus"... Fidele est Cor Jesu...

Św. Paweł w jednym zdaniu mówi nam o wierności Boga i powołaniu nas do wspólnoty Bożej: „Wierny jest Bóg, przez którego też jesteście wezwani do wspólnoty Syna Jego, Jezusa Chrystusa, Pana naszego". Bóg wezwał nas do życia łaski. Wezwał nas do życia w Kościele Jego Syna. Wezwał nas do udziału w apostolstwie miłości. Zaufajmy Mu, nawet wówczas, gdy prowadzi nas ciernistą drogą. Zwykle jednak droga ciernista nie jest zbyt uciążliwa i zbyt długa. Zresztą On sam dla siebie wybrał drogę Wielkiego Piątku. Nasza droga nie jest znowu tak bolesna, jak Jego! Nieraz trwa tylko bardzo krótki czas. Jest tylko małym doświadczeniem naszej wierności.

Znam pewnego artystę, któremu wszystkiego zazdroszczono: pracy, talentu, entuzjazmu dla sztuki, zarobku, nie przespanych nocy... Zaczęły się wokół niego intrygi. Nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, co się wokół niego dzieje... Intrygi... Intrygi i intrygi... I nagłe zwolnienie ze stanowiska. Wyobrażacie sobie, jak cierpiał ten człowiek? Jak radowali się ci, którzy go wygryźli. W ciągu jednego dnia prawie wszyscy się od niego odsunęli. Byli od niego niezależni. Nie mógł im pomóc lub zaszkodzić. Nie był im potrzebny. Pokazywano go palcami i mówiono: Już na zawsze zgasła jego gwiazda. Już się nie podniesie... Dowiedziałem się w międzyczasie wszystkiego o tym człowieku. Ktoś dał mi list do niego. Poszedłem, aby doręczyć list i złożyć wizytę. Nie wiedziałem, jak się odezwać i jak się przywitać. Zastałem człowieka cierpiącego, ale nie załamanego, człowieka, który ufał. Zapomniałem w pierwszej chwili nawet o oddaniu listu. Wizyta przeciągała się wiele godzin. Opowiedział mi wiele szczegółów ze swego życia. Poznałem przy okazji cechy dobre ludzi dobrych i wiele podłości oraz obłudy. Kiedy upłynęło kilka godzin i kiedy nadszedł już najwyższy czas, aby odejść, przypomniałem sobie dopiero o... oddaniu listu. Kiedy list wręczyłem i kiedy adresat rozerwał kopertę, rozpłakał się z... radości. W liście była wiadomość, że zostaje natychmiast zaangażowany do innego kraju na najwyższe stanowisko artystyczne. Dodam jeszcze, że za dwa lata na tym stanowisku otrzymał wyższe uposażenie niż przez 15 lat na dawnym stanowisku... Moje zapomnienie o oddaniu listu na początku wizyty było okazją do przedłużenia drogi krzyżowej o kilka godzin. Miało tylko posłużyć w planach Opatrzności Bożej jako egzamin ufności. Bóg chciał tego człowieka przeprowadzić jeszcze przez szkołę doświadczenia i cierpienia.

Może podobnie jest w naszym życiu?... Nigdy jednak nie załamujmy się. Zaufajmy Jezusowi i Jego Sercu. Przecież Jego Serce jest Sercem Przyjaciela. Można i trzeba Mu zaufać. „Fidelis est Deus"...
Jest On wierny w swoich obietnicach. Wierny w udzielaniu łaski. Wierny w planach swej Opatrzności. Trzeba tylko wierności z naszej strony. I o tę wierność prośmy dzisiaj Serce Boże. Prośmy ufnie i gorąco.
Należymy do liczby apostołów Serca Jezusowego. W naszej pracy będziemy mieli sukcesy i porażki. Będą pozorne klęski. Będziemy pracować długo i wytrwale, z wielkim poświęceniem, a mimo to nie będziemy nieraz oglądać owoców naszej pracy. Będziemy może podobni do Apostołów, którzy przez całą noc łowiąc ryby, niczego nie złowili. Nie będziemy się nigdy zniechęcać i poddawać rozpaczy. Rozpacz nie powinna mieć miejsca w życiu chrześcijanina, a szczególnie w życiu i działalności apostoła Serca Jezusowego. Nieraz ujrzymy owoce naszej działalności po niezbyt długim czasie, niekiedy zaś dopiero pod koniec naszego życia. Czasem inni po naszej śmierci będą dopiero oglądali owoce naszego nadprzyrodzonego zasiewu...

Nie działajmy nigdy nerwowo. Bóg jest wieczny i cierpliwy. Bóg z nami współpracuje według swoich, a nie naszych planów. Jego Opatrzność musi często dokonywać korekty naszych zamiarów. My cieszmy się z tego, że w danej chwili możemy wykonywać to, co wykonujemy... „Fidelis est Deus"... Trzeba Mu zaufać. Nie wolno przesadzać nawet w określaniu zła. Zło wobec Boga ma również tylko służebny charakter, jak cały świat. Bóg wprzęga je w plany swej Opatrzności, a Kościół nawet śpiewa „O felix culpa"... Bóg w odpowiedniej chwili zło potrafi przemienić w dobro... „O felix culpa"... Nawet kiedy zło panoszy się na naszych oczach i przy aplauzie wielu, nie rozpaczajmy!

Apostoł i człowiek zrozpaczony, to dwa zupełnie różne światy! Apostoł i człowiek, który nie zaufał całkowicie Bogu, to jakaś pomyłka. Kto bardzo miłuje i kto bardzo ufa, ten na pewno dokona wiele dla Boga i dla bliźnich, choćby nawet nie dane mu było oglądanie wyników swej pracy...
Apostoł, to człowiek, który podobnie jak inni ludzie też
cierpi, ale jednak cierpi inaczej. Swoje cierpienia ofiaruje Sercu Bożemu w apostolskich intencjach. Jego cierpienie pouczone z miłością staje się najdoskonalszym apostolstwem. Zbliża go do krzyża Chrystusowego, na którym dokonało się odkupienie świata.

Św. Paweł nazywa Chrystusa pierwszym apostołem, pierwszym posłańcem Ojca niebieskiego. Swoje apostolskie posłannictwo Zbawiciel wypełniał najbardziej wtedy, kiedy na krzyżu dopełniał kielicha krwi. W naszym życiu może być podobnie. Musimy być na to nieustannie przygotowani. Pragniemy być apostołami słowa, a Bóg pragnie czego innego, bardziej doskonałego. Chce, abyśmy byli apostołami cierpienia i przez cierpienie upodobnili się do Chrystusa cierpiącego. Apostolstwo cierpienia jest bardziej skuteczne niż apostolstwo słowa, apostolstwo prasy katolickiej, apostolstwo prowadzenia zakładów dobroczynnych, itd.

Pozwólmy działać Sercu Jezusowemu. Nagnijmy nasze plany do Jego planów. Nasza indywidualistyczną działalnością nie utrudniajmy planów Serca pierwszego apostoła, Jezusa Chrystusa. Mamy być Jego narzędziami, Jego współpracownikami — cooperatores Cordis Jesu. Z naszej strony czyńmy to, co do nas należy. Resztę pozostawmy Sercu Bożemu. „Wierny jest Bóg". Przez nas spełni On zamiary swego Bosldego Serca.

Kotwica jest znakiem i symbolem nadziei chrześcijańskiej. Widzimy ją nieraz w ornamentyce świątyń. Spotykamy ją jako elementy ozdobne w książkach i czasopismach. Dla każdego z nas symbolem ufności jest Serce Jezusowe. Nie bez powodu modlimy się w litanii: „Cor Jesu, salus m te sperantium, miserere nobis".

„Nolite timere"... „Fidelis est Deus"...
W Ewangelii według św. Łukasza czytamy takie słowa: "I stało się. gdy oni szli drogą, że odezwał się ktoś do Niego: Dokądkolwiek pójdziesz, pójdę za Tobą" (Łk 9, 57)... Nie wiemy dokładnie, jaką drogą Jezus nas poprowadzi. Drógi Jego i plany Jego nie zawsze są planami naszymi. Może chce, abyśmy szli małą drogą świętości św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Może Jezus pragnie, abyśmy przebywali z Nim więcej na Górze Tabor niż na Kalwarii. Może chce. aby dom nasz był bardziej upodobniony do domu w Betanii, w którym On przebywał jako gość... Może Jezus chce nas prowadzić śladami swej Boskiej Krwi, która będzie równocześnie naszą mocą... Zawsze odpowiedzmy Mu: „Dokądkolwiek pójdziesz, pójdę za Tobą" (Łk 9, 57). Choćby Jezus prowadził nas długą i uciążliwą drogą, nie upadajmy na duchu. Jeśli tylko idziemy z Nim i przy Jego Sercu, idziemy przecież dobrą drogą! A o co więcej może chodzić?... Mistrzu! Nie wiem, dokąd chcesz mnie prowadzić. Ale wiem, że jesteś wierny i że pragniesz tylko mego dobra. Ufam Twemu Boskiemu Sercu. Chcę wszędzie iść za Tobą; dokądkolwiek pójdziesz, pójdę za Tobą"...

Nasze grzechy ranią Serce Jezusowe. Ale nie zapominajmy, że brak ufności jest również grzechem. Jezus w objawieniach św. Małgorzaty Marii Alacoque skarży się nawet, że najbardziej boli Go brak ufności z naszej strony.
Ufajmy Sercu Jezusawemu. Nie obrażajmy naszego Przyjaciela grzechem nieufności, z którego to grzechu tak mało zdajemy sobie sprawy.
Jeśli Jezus będzie chciał, abyśmy wiele dla Niego cierpieli, da nam też wielką łaskę, abyśmy z Nim i dla Niego mogli znieść wszelkie cierpienia i to z wielką radością.
W pamiętniku św. Małgorzaty Marii Alacoque czytamy, że w cierpieniach ta święta zakonnica doznawała wiele radości. Dlaczego? Bo cierpiała razem z Jezusem i dla Jego Serca.

Św. Małgorzata Maria Alacoque pisze:
„W ciągu tego całego czasu nie czułam siebie, ani nie wiedziałam, gdzie jestem, kiedy przyszli, by mnie z tego wydobyć. A gdy widziano, że nie mogę odpowiadać ani nawet utrzymać się. jak tylko z wielką trudnością, zaprowadzono mnie do naszej matki (przełożonej). Ona widząc mnie, jakbym była poza sobą, cała gorejąca i drżąca, kiedy rzuciłam się na kolana, zaczęła mnie wtedy umartwiać i upokarzać ze wszystkich sił. Miłe mi to było — owszem, sprawiało mi radość nie do uwierzenia. Czułam się bowiem do tego stopnia wstrętna i przepełniona zawstydzeniem, że i najsurowsze postępowanie ze mną wydawałoby mi się zbyt słodkie. I kiedy jej opowiedziałam, choć z ogromnym zawstydzeniem, co zaszło, zaczeła mnie jeszcze bardziej upokarzać. I nie pozwoliła mi tym razem na nic z tych rzeczy, których Pan, jak sądziłam, żądał ode mnie; co więcej, traktowała z pogardą wszystko, co jej powiedziałam. Pocieszyło mnie to bardzo i odeszłam z wielkim pokojem".

Serce Jezusa wyraźnie dopuszcza, aby Jego powiernica bardzo wiele wycierpiała i to także od tych, od których miała prawo spodziewać się pomocy i poparcia, tzn. od przełożonych. Widzimy jednak, że przełożeni ciężko ją doświadczają, a nawet z pogardą traktują wszystko to, co ona mówi. W cierpieniu i opuszczeniu przez przełożonych święta zakonnica doznaje radości i nadprzyrodzonego spokoju ducha. Nie cierpi bowiem sama, lecz z Boskim Sercem.

„Fidelis est Deus"... Fidele est Cor Jesu... Zaufajmy Mu całkowicie i bez zastrzeżeń w naszych największych cierpieniach ducha i ciała... Jego Serce niech będzie zawsze dla nas kotwica nadziei. Niech będzie źródłem otuchy. Jak biblijny Job, ufajmy Jezusowi, choćby cierpienia nasze były nader ciężkie.
Bóg sam zachęca nas do wielkiej ufności. Jaka ufnością i nadzieją przepełnione są modlitwy psalmów... „Adiutorium nostrum in nomine Domini" (Ps 78, 8). Te słowa Pisma św. powtarzają często kapłani i zakonnicy. Powtarzają je ci, którzy odmawiają brewiarz. Słyszą je wierni w kościele... „Adiutorium nostrum in nomine Domini"... W najcięższych chwilach naszego życia zaufanie nasze złóżmy w Bogu. jak biblijny Job, jak św. Franzciszek Salezy, Jan Bosko, Katarzyna ze Sieny... Jeśli tylko bardzo będziemy miłować Serce Jezusa, będziemy mieli ku Niemu wielką ufność.
Spotyka się nieraz osoby w stanie kapłańskim i zakonnym, które są zrozpaczone. Przeszły one przez szkołę cierpień i doświadczeń, ale niczego się w niej nie nauczyły. Są zniechęcone do każdej sprawy. Nie chcą się podejmować żadnych poważniejszych zadań, mimo że mają ku temu dane. Życie było dla nich zbyt twardą szkołą. Marnują swe możliwości, ponieważ nie ufają Bogu. Doznawali oni rozczarowań, ponieważ zaufali człowiekowi a nie Bogu. Aby mogli wrócić do normalnego życia, potrzeba im ufności.

O, gdybyśmy tak mieli więcej wiary, więcej nadziei i więcej zaufania do Serca Jezusowego! Gdybyśmy całym sercem uwierzyli, że „wierny jest Bóg", dokonywalibyśmy cudów miłości i miłosierdzia! Bóg sam mógłby więcej działać za naszym pośrednictwem. Czy pamiętamy o Jego słowach: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, kto wierzy we mnie, ten dokaże czynów, które ja spełniam, a nawet większych rzeczy dokona" (Jan 14, 12)? Jeden apostoł, który wierzy w wierność Boga i Jego obietnic, dokona więcej niż całe zastępy o słabej wierze.

Dzięki święceniom kapłańskim, dzięki profesji zakonnej lub sakramentowi chrztu św. czy bierzmowania mamy do spełnienia wiele apostolskich zadań. Te zadania będą dla każdego z nas indywidualne.

Bóg nieraz kieruje człowiekiem w ten sposób, że przez całe życie przygotowuje go do spełnienia tylko jednego zadania. To zadanie potrafimy czasem odczytać dopiero po upływie wielu lat. Starajmy się wyczuwać plany Opatrzności Bożej. Bóg przemawia przez swój Kościół. Objawia swoją wolę przez znaki czasów. Patrzmy, jakie one są w naszych czasach... Wielkim znakiem naszych czasów był Sobór Watykański II. Rozważajmy treść jego postanowień. Są one skierowane do nas przez Ducha Św. Duch Sw. przemówił, w niektórych sprawach bardzo radykalnie, przez ojców soborowych. Nie lękajmy się, jak żydzi dla zachowania swej tradycji, nowości, jakie wypływają i wiążą się z soborem i jego postanowieniami.
Kiedyś Chrystus powiedział do Apostołów: "Jako mnie posłał Ojciec i ja was posyłam" (Jan 20, 21). Mamy więc wyraźną misję. Mamy ją dziś w określonych warunkach, w których żyjemy i pracujemy, a które wyznaczyła nam Opatrzność Boża.
Na zakończenie tego rozważania powiedzmy Jezusowi i. Jego Sercu, że będziemy Mu ufać, mimo niepowodzeń i ciężkich doświadczeń.

Ojciec niebieski wzywa nas do wspólnoty Syna swego Jezusa Chrystusa. Ojciec niebieski zaprasza nas do apostolskiego dzieła: swego Syna. W Nim i przez Niego, w Jego Boskim Sercu udziela nam swoich łask i błogosławieństw.
Czyż nie jest to radosna nowina dla każdego spośród nas?... Dla kapłana, zakonnika i świeckiego apostoła Najśw. Serca Jezusowego! Jezus nas wybrał, abyśmy byli apostołami Jego miłości. Jedyna i konsekwentna odpowiedź z naszej strony winna brzmieć: „Dokądkolwiek pójdziesz, pójdę za Tobą" (Łk 9, 57).
Dodam jeszcze jedno ważne uzupełnienie tego rozważania. Zaufajmy Bogu i Jego Sercu całą wielkością naszego serca, ale zaufajmy Mu na wzór Maryi i za Jej pośrednictwem. Złóżmy wszystkie nasze plany, nadzieje i obawy w Sercu Jezusowym, za pośrednictwem Niepokalanego Serca Matki Bożej.