13/ Wezwanie do miłości: VI. Odpowiedź ludzi

Nędza człowieka i stworzeń jemu podporządkowa­nych jest skutkiem jego grzechu. Natomiast chwała Bo­ga objawia się między innymi w Jego atrybutach, który­mi są: nieskończona i doskonała mądrość, wszechmoc i potęga jak też dobroć, miłość i miłosierdzie.
Jak wielka jest miłość Boga świadczy to, że nie od­wrócił się od swego grzesznego stworzenia, a Syn Boży poświęcił się w celu podniesienia z upadku człowieka, nie cofając się przed ludzką niewdzięcznością, straszną męką i krzyżem. Nie zrażając się naszą ułomnością. Syn Boży chce nam królować.
Każdy z nas powinien się zastanowić jaka jest nasza odpowiedź na tak wielką miłość Boga do swego stwo­rzenia? Pan Jezus, przed którym nie ma nic zakrytego, tak określił odpowiedź ludzi:
„Jedni poznali Mnie dogłębnie i, przynagleni miło­ścią, odczuli, że zapala się w nich żywe pragnienie od­dania się całkowicie i bezinteresownie na moją służbę, która jest służbą mego Ojca.
l ci zapytali Go, co by jeszcze więcej zrobić mogli dla Niego, a mój Ojciec odpowiedział im: Opuśćcie swój dom. porzućcie mienie, zaprzyjcie się samych siebie, a potem przyjdźcie do moich szeregów i czyńcie wszystko co wam powiem».
Inni znowu odczuli, że ich serce wzrusza się na widok tego, co Syn Boży uczynił dla ich zbawienia. Pełni do­brej woli, przyszli do Niego pytając się, jakby się mogli odwdzięczyć za Jego dobroć, jak mogliby pracować dla Jego sprawy, nie porzucając jednak własnych interesów. Do tych Ojciec mój rzeki: «Strzeżcie prawa, które wam dał wasz Pan i Bóg. Przestrzegajcie moich przykazań i nie zbaczajcie ani na lewo ani na prawo, żyjcie w pokoju sług wiernych».
Inni mało zrozumieli do jakiego stopnia Bóg ich ko­cha. Wprawdzie nie brak im dobrej woli. zachowują Je­go prawo, lecz bez miłości i raczej przez naturalną skłonność, którą łaska zostawiła w głębi ich duszy. Ci nie są dobrowolnymi sługami, ponieważ nie ofiarowali się na rozkazy swego Boga... Ale że nie ma w nich złej woli. nieraz jedno wskazanie wystarczy, by zgłosili się do Jego służby.
Inni w końcu poddają się Bogu raczej z interesu niż z miłości i o tyle. o ile tego wymaga osiągnięcie ostatecz­nej nagrody, obiecanej za wypełnienie prawa.
Czy jednak wszyscy ludzie zgłaszają się na usługi swego Boga? Czy wśród nich nie ma takich, co nie znają wielkiej miłości, której są przedmiotem, którzy już nig­dy nie odpowiedzą na to, co Jezus Chrystus uczynił dla nich? Niestety...! Wielu poznało Go. lecz Nim wzgar­dziło..., wielu nie zna Go wcale..."
Do tych wszystkich Jezus Chrystus wypowie słowo miłości:
„Najpierw przemówię do tych. co Mnie nie znają. Tak. do was, synowie ukochani, którzy od najwcześniej­szego dziecięctwa żyliście daleko od waszego Ojca. Przyjdźcie. Wytłumaczę wam. dlaczego Go nie znacie. Gdy się przekonacie, kim On jest i jakie ma dla was Serce czułe i kochające, wówczas nie będziecie mogli oprzeć się Jego miłości.
Czy tym, co rosną z dala od swoich rodziców, nie zdarza się często, że nie odczuwają dla nich żadnej mi­łości...? Lecz, gdy pewnego dnia odkryją słodycz i czu­łość serca ojcowskiego i matczynego, czy nie kochają ich goręcej jeszcze niż ci, którzy nigdy nie opuścili swe­go ogniska rodzinnego?
      Was, co nie tylko że Mnie nie kochacie, ale jeszcze prześladujecie i nienawidzicie Mnie,zapytam tylko: Skąd ta wielka nienawiść...? Cóż wam uczyniłem, że ze Mną tak źle się obchodzicie...? Wielu nigdy nie stawiało sobie tego pytania, i dzisiaj, gdy im je sam stawiam, może odpowiedzą: «Nie wiem». Więc Ja sam za was odpowiem: Jeśli od dziecięctwa swego nie poznaliście Mnie, sta­ło się to dlatego, że nikt nie pouczył was o Mnie. I pod­czas gdy dorastaliście, rosły również z wami skłonności natury, chęć uciech i zabaw, pragnienie bogactw i swo­body.
Potem posłyszeliście może kiedyś o Mnie. Słyszeli­ście, że chcąc żyć podług mych przykazań, trzeba miło­wać bliźniego i umieć z nim współżyć, szanować jego prawo i mienie, ujarzmić i okiełznać wtasną naturę: słowem, żyć według prawa. A wy, co od pierwszych swych lat ulegacie w życiu kaprysom własnej woli, a może i nawykom swoich namiętności - wy, co nie wiedzieli­ście, o jakie prawo chodzi, protestowaliście bardzo gło­śno: «Nie chcę innego prawa jak siebie samego, chcę używać, chcę być wolny".
Oto w jaki sposób zaczęliście nienawidzieć Mnie i prześladować. Lecz ja, będąc Ojcem waszym, nie prze­staję was kochać. I podczas gdy z taką zaciekłością pra­cowaliście przeciwko Mnie, moje Serce więcej niż kie­dykolwiek, wypełniło się czułą miłością ku wam.
I tak płynęły może liczne lata waszego życia. Dzisiaj nie mogę dłużej wstrzymać mojej miłości ku wam. I wi­dząc was w otwartej wojnie z Tym, który was tak kocha, przychodzę powiedzieć wam, kto Ja jestem.
Synowie kochani! Jezus jestem, a imię to znaczy Zba­wiciel. Dlatego moje ręce są zranione gwoździami, które przybiły Mnie do krzyża, na którym umarłem z miłości ku wam. A Moje Serce zostało otwarte włócznią, która je przebiła po moim skonaniu...!
Oto tak się wam przedstawiam, by was pouczyć, kim jestem i jakie jest moje prawo. Nie bójcie się. Ono jest prawem miłości...! Skoro Mnie poznacie, znajdziecie pokój i szczęście. Smutno jest żyć w sieroctwie: Przyjdźcie więc synowie moi, przyjdźcie do swego Oj­ca."
Następnie dnia 17 czerwca 1923 r., zwracając się bez­pośrednio do siostry Józefy, Pan Jezus mówi:
...Józefo, oblubienico moja, powiedz, czy nie uczyni­łabyś wszystkiego, aby choremu, stojącemu na progu śmierci, przywrócić zdrowie...? A przecież życie ciała jest niczym w porównaniu z życiem duszy...! A wiele, wiele dusz odzyska je dzięki słowom, które ci powie­rzam...!
Idźmy do tych biednych dusz, które Mnie prześladują dlatego, że Mnie nie znają. Chcę im powiedzieć, kim Ja jestem, a kim są one: Jestem waszym Bogiem i waszym Ojcem. Waszym Stwórcą i waszym Zbawicielem. Stwo­rzeniami moimi jesteście, synami moimi, a także wykupionymi przeze Mnie, ponieważ za cenę mego ży­cia i mojej Krwi wykupiłem was z niewoli i z tyranii grzechu.
Macie duszę wielką, nieśmiertelną, stworzoną do szczęścia bez końca; wolę zdolną do dobrego, serce, któ­re odczuwa potrzebę kochania i które chce być kocha­ne...
Jeśli w ziemskich i przemijających dobrach szukać będziecie zaspokojenia swoich pragnień, zostaniecie za­wsze głodni i nigdy nie znajdziecie pokarmu, który by was nasycił. Żyć będziecie bez przerwy w walce z sa­mym sobą, smutni, niespokojni, zmieszani...
Jeśli jesteście biedni i praca zarabiacie na chleb, nie­dostatki życia wypełnią was goryczą. Poczujecie, jak ro­śnie w was nienawiść do tych, co są waszymi pracodaw­cami. Doszliście może do tego, że życzycie im nieszczę­ścia, pragnąc, by i oni, tak jak i wy zostali zmuszeni do
pracy. Odczujecie, jak ciąży wasze znużenie, duch buntu, rozpacz nawet, życie bowiem jesl smutne i w końcu trzeba umierać.
Tak po ludzku sądząc, wszystko to jest trudne do zniesienia. Lecz oto przychodzę wskazać wam drogę, oparty o rzeczywistość zupełnie inną niż ta, którą widzi­cie.
Wy, pozbawieni dóbr ziemi, co dla zaspokojenia wła­snych potrzeb musicie pracować w zależności od praco­dawcy, pamiętajcie, że nie jesteście przecież niewolni­kami, lecz stworzeni do wolności...
Wy, co szukacie miłości i nigdy nie jesteście nasyce­ni, pamiętajcie, że stworzeni jesteście, by kochać nie to, co przemija, lecz co trwa wiecznie!
Wy, co tak bardzo kochacie swoją rodzinę i musicie jej zapewnić dobrobyt i szczęście tu na ziemi, o ile to od was zależy, nie zapominajcie, że śmierć rozdzielić was może tylko na krótki czas...
Wy, co służąc pracodawcy, macie dla niego praco­wać, kochać go, szanować, troszczyć się o jego interesy i przez swoją pracę i wierność podnieść znaczenie przedsiębiorstwa, nie zapominajcie, że ten pracodawca jest waszym panem tylko na okres kilku lat, życie bo­wiem mija szybko i prowadzi was tam. gdzie nie będzie­cie już robotnikami, lecz królami przez całą wieczność.
Dusza wasza stworzona przez Ojca. który was miłuje niejaką bądź. ale niezmierzoną i wieczną miłością, znaj­dzie kiedyś zaspokojenie wszelkich pragnień w miejscu szczęścia bez końca, które ten Ojciec wam przygotowu­je, odpowiedź na wszystkie potrzeby.
Tam znajdziecie zapłatę za pracę, której ciężar dźwi­galiście tu na ziemi.
Tam znajdziecie rodzinę, którąście tak kochali na zie­mi i dla której wylewaliście tyle potu.
Tam żyć będziecie wiecznie, ziemia bowiem jest tyl­ko cieniem, który przemija, a niebo nie przeminie nigdy.
Tam zjednoczycie się z Ojcem waszym, który jest waszym Bogiem!
O gdybyście wiedzieli, co za szczęście was czeka...!
Lecz słuchając Mnie, może Mi odpowiecie: «Ja nie wierzę! Nie wierzę w żvcie pozagrobowe!»
Nie wierzycie...? A więc skoro nie wierzycie we Mnie. dlaczego Mnie prześladujecie...? Dlaczego buntu­jecie się przeciwko moim prawom i wydajecie wojnę tym, którzy Mnie kochają...? A ponieważ dla siebie chcecie wolności, dlaczego nie zostawiacie jej także drugim? Nie wierzycie w życie wieczne...? Powiedzcie Mi zatem, czy tutaj na ziemi żyjecie szczęśliwi, więcej. czy nie czujecie potrzeby osiągnięcia czegoś, czego na ziemi znaleźć nie można...?
Ilekroć szukacie przyjemności i uda się wam ją zdo­być, nie jesteście nasyceni...
Ilekroć gonicie za bogactwem i zdobędziecie je, nie macie go nigdy dosyć...
Gdy odczuwacie potrzebę czułości i gdy ją wreszcie spotkacie, wkrótce ogarnia was znużenie...
Nie, nic z tego nie jest tym, czego szukacie...! Tego na pewno na ziemi nie znajdziecie! Potrzebujecie bo­wiem pokoju, nie pokoju świata, lecz pokoju dzieci Bo­żych. A jak moglibyście go zdobyć przez bunt...?
Oto dlaczego przychodzę wam wskazać, gdzie ten pokój, gdzie znajdziecie to szczęście, gdzie ugasicie to pragnienie, które was trawi od dawna.
Nie buntujcie się, gdy słyszycie, jak wam mówię: wszystko to znajdziecie, wypełniając moje prawo; nie przerażajcie się tym stowem, prawo moje nie jest tyrańskie, lecz jest prawem miłości!
Tak, prawo moje jest prawem miłości, albowiem je­stem Ojcem waszym. Przychodzę was pouczyć", czym jest to moje prawo i czym to Serce, które wam daję, to Serce, którego nie znacie, a które tak często ranicie. Szu­kacie Mnie, by Mi zgotować śmierć, a Ja szukam was, by wam przynieść życie. Kto z nas zwycięży? I czy du­sza wasza zawsze zostanie tak niedostępna, patrząc na Tego. który wam życie dał i cała swą miłość?"
Na niepokój siostry Józefy, że to „Orędzie Boskiego Serca Jezusowego" może pozostać bez echa i nie spełni pokładanych oczekiwań, Pan Jezus jej odpowiada:
...Józefo nie lękaj się. Czy nie wiesz, co się dzieje, kiedy wybucha wulkan? Siła tego ognia jest tak wielka, że zdolna jest góry skruszyć i z posad je wyważyć. A ludzie stwierdzają wtedy, że tedy przeszła siła nie do odparcia. Stówa moje będą miały podobną silę i taka laska towarzyszyć im będzie, że nawet dusze najbardziej oporne zostaną zwyciężone przez miłość.
Narody schodzą na bezdroża, kiedy ich przewodnicy nie postępują w myśl zasad prawdy i sprawiedliwości! Jeśli jednak ich wodzowie umieją nimi pokierować, to wprawdzie rnimo to wielu ludzi pójdzie drogami kręty­mi, jednak olbrzymia większość zwróci się do świa­tła i prawdy... powtarzam raz jeszcze: Łaska moja towa­rzyszyć będzie moim słowom i tym, którzy je będą roz­szerzać. Prawda zatriumfuje, pokój zapanuje w duszach i w świecie..., i nadejdzie moje Królestwo...!"
Następnie Pan Jezus powrócił do przerwanego wątku, dyktując siostrze Józefie:
...A teraz przyjdźcie dowiedzieć się, synowi moi, cze­go Ojciec wasz od was żąda, jako dowodu waszej miło­ści: dobrze wiecie, że w armii konieczna jest karność, a w dobrze uporządkowanym życiu rodzinnym - pewien regulamin. Tak też w licznej rodzinie Jezusa Chrystusa musi być prawo, ale prawo pełne słodyczy.
Taki jest porządek wśród ludzi, że dzieci zawsze no­szą imię swego ojca. bez czego nie mogłyby być uznane za członków rodziny.
Podobnie synowi moi noszą imię chrześcijanina, któ­re nadaje im przy urodzeniu sakrament chrztu świętego. Wy, coście otrzymali to imię, jesteście moimi synami i macie prawo do wszystkich dóbr waszego Ojca.
Wiem o tym. że Mnie nie znacie i że Mnie nie kocha­cie, lecz przeciwnie nienawidzicie Mnie i prześladuje­cie. Ja natomiast kocham was miłością nieskończoną. Pragnę zaznajomić was z tym dziedzictwem, do którego macie prawo i wskazać, jak niewiele trzeba wam czynić, by je zdobyć.
Wierzcie w moją MIŁOŚĆ i MIŁOSIERDZIE.
Obrażaliście Mnie, lecz ja wam przebaczam.
Prześladowaliście Mnie, lecz Ja was kocham.
Raniliście Mnie swoimi słowami i swoimi czynami, lecz Ja pragnę czynić wam dobrze i skarby moje wam otworzyć!
Nie sądźcie, że nie wiem, jak żyliście dotychczas. Wiem, że wzgardziliście moimi skaramentami. Lecz przebaczam wam.
Jeśli tutaj na ziemi żyć chcecie szczęśliwie i zapewnić sobie również wieczność, czyńcie odtąd to, co wam wskażę: Jesteście może biedni? Więc pracę nałożoną wam przez konieczność wykonujcie z poddaniem się i pamiętajcie, że i Ja żyłem przez lat 30, poddany temu samemu prawu. I Ja bowiem byłem biedny, i jak bardzo biedny.
Swoich chlebodawców nie uważajcie za tyranów. Nie żywcie dla nich uczuć nienawiści. Nie życzcie im nie­szczęścia, lecz dbajcie o ich interesy i bądźcie im wierni.
Jeśli jesteście zamożni i macie na swej odpowiedzial­ności pracowników i podwładnych, nie wyzyskujcie ich pracy... Wynagradzajcie ich trudy według zasad spra­wiedliwości i okazujcie im waszą życzliwość, łagod­ność i dobroć. Bo, jeśli wy macie duszę nieśmiertelną - oni też ją mają. Jeżeli otrzymaliście majątek - to nie tylko dla swojej przyjemności i osobistego dobrobytu, ale abyście, roztropnie nim gospodarząc, mogli wokół siebie dobrze czynić.
Skoro zaś jedni i drudzy przyjmujecie z uległością to prawo pracy - uznajcie pokornie istnienie Bytu, który jest ponad wszystkim, co stworzone. Ta Istota - to wasz Bóg, a równocześnie wasz Ojciec.
Jako Bóg żąda, abyście spełniali Jego Boskie Prawo. Jako Ojciec domaga się, abyście po synowsku poddali się Jego przykazaniom.
I tak: gdy poświęciliście cały tydzień swoim pracom, swoim interesom i należnemu wam wypoczynkowi.... prosi On was, byście przynajmniej pół godziny przezna­czyli na wypełnienie Jego przykazania. Czy to za wiel­kie wymaganie?
Idźcie więc do Jego domu. Oczekuje On was tam dniem i nocą; w każdą niedzielę i święto zachowajcie dla Niego te pół godziny na uczestniczenie w tajemnicy miłości i miłosierdzia, czyli we Mszy św.
Tam mówcie Mu wszystko: o swojej rodzinie, o swo­ich dzieciach... O gdybyście wiedzieli z jaką miłością On was słuchać będzie...
Może powiecie Mi: «Nie umiem uczestniczyć we Mszy św.! Już tak dawno nie przestępowalem progu kościoła!» Nie przerażajcie się... Przyjdźcie i spędźcie te pół godziny u moich stóp. Niech sumienie wasze powie wam. co powinniście robić. Nie zamykajcie uszu swych na jego głos. Otwórzcie swoją duszę..., wówczas prze­mówi moja ŁASKA... Powoli będzie wam wskazywała, jak powinniście działać w każdej okoliczności swego życia, jak zachowywać się wobec swej rodziny i wobec swoich spraw... Powie wam, jak macie wychowywać swoje dzieci, jak miłować podwładnych i jak szanować swoich przełożonych... Może zażąda od was, byście opuścili dane przedsięwzięcie, zerwali zgubną przyjaźń, mężnie usunęli się z niebezpiecznego zebrania... Powie wam. że daną osobę nienawidzicie bez żadnych pod­staw, że z inną, którą odwiedzacie i kochacie, powinni­ście zerwać i unikać jej rad...
Zróbcie tylko próbę, a powoli rozciągnie się łańcuch moich łask. Albowiem tak w dobrym, jak i w złym wy­starczy rozpocząć. Ogniwa łańcucha przywołują się wzajemnie. Jeśli dzisiaj posłuchacie mej ŁASKI i po­zwolicie jej działać w sobie, jutro będziecie mogli ją już lepiej usłyszeć, a później jeszcze wyraźniej i tak z dnia na dzień przybywać będzie światła, wzrastać będzie po­kój, a wasze szczęście będzie wieczne.
Człowiek bowiem nie na to jest stworzony, by na za­wsze zostać na ziemi. Stworzony jest dla wieczności. Jeśli więc jest nieśmiertelny, powinien żyć nie dla tego, co ginie, lecz dla tego. co zawsze trwać będzie.
Młodość, bogactwo, mądrość, chwała ludzka, wszy­stko to jest niczym... Wszystko to mija i kończy się. Bóg sarn trwa na wieki!
Jeśli świat i społeczeństwa są pełne nienawiści i nie­kończących się wojen, jeśli narody powstają przeciw na­rodom, pańsiwa przeciwko państwom, a jednostki przeciwko jednostkom, to dzieje się tak tylko dlatego, że wszelkie podstawy wiary znikły prawie zupełnie.
Niechże jednak ożywi się wiara, a wróci pokój i zakróluje miłość! Wiara nie przeszkadza cywilizacji i nie przeciwstawia się postępowi. Przeciwnie, im bardziej jest ona wkorzeniona w jednostki i w narody, tym bar­dziej dojrzewają w nich mądrość i wiedza, albowiem Bóg jest mądrością i wiedzą nieskończoną. Lecz tam, gdzie już wiary nie ma. znika pokój, a z nim cywilizacja, kultura i prawdziwy postęp... Bóg bowiem nie jest Bo­giem wojny... Wówczas nie zostaje nic więcej, jak wza­jemne zwalczanie się przeciwnych sobie opinii, wza­jemna walka klas, a w samym człowieku bunt namiętno­ści przeciwko obowiązkom. Znika więc wszystko, co składa się na godność człowieka: przychodzi rewolucja, brak subordynacji, wojna...! Pozwólcie się przekonać zasadom wiary, a staniecie się wolnymi. Żyjcie według zasad wiary, a nie zginiecie na wieki!"

Wezwanie do miłości cz. 14: http://wezwanie.blogspot.com/2011/06/wezwanie-do-miosci-vii-uzupenienie-do.html