12/ O. Leon Dehon - Zobacz jaki on dobry

- Moja mama bardzo dużo w życiu wycierpiała i od 32. roku życia jest na rencie. 1,5 roku temu wysłałam jej obrazek Sługi Bożego ojca Leona Dehona z prośbą, by modliła się o jego beatyfikację. W sierpniu 2000 r. mama nie mogła już prawie nic jeść. Odżywiała się tylko jogurtem i bułeczkami, była bardzo wymizerowana. Spytałam ją wówczas, czy się modli za ojca Dehona, a ona mi odpowiedziała, że nie tylko za niego, ale to właśnie jego prosi o pomoc, kiedy się źle czuje, a on jest taki dobry, że zawsze jej pomaga - opowiada Barbara Filiciak, córka 76-letniej Ireny Kwaśniewskiej, mieszkającej w małej miejscowości nieopodal Skarżyska-Kamiennej.
- Ponieważ z mamą było coraz gorzej, lekarz skierował ją na zabieg związany z dolnym odcinkiem przewodu pokarmowego, uprzedzając ją jednocześnie, że w jej przypadku będzie on bardzo trudny i bolesny. Towarzyszącemu mamie bratu powiedział, że mama ma organizm pozbawiony witamin, jest niedożywiona, więc zabieg może się nie udać, a nawet jest niebezpieczny.

Irena Kwaśniewska bardzo się bała. - Powiedziałam wtedy mamie, by się modliła do ojca Dehona. Odpowiedziała, że radzi się go w różnych sytuacjach i że to jest jej przyjaciel - mówi Barbara Filiciak.

- Kiedy mama poszła do lekarza i stała pod drzwiami modliła się: Ojcze Dehonie spraw, żeby nie było tego zabiegu, a ja już będę jeść. I tak się stało. Lekarz powiedział, że przekłada zabieg, bo trzeba, żeby mama lepiej się odżywiła.

Mama zaczęła jeść tak jak obiecała i zaczęła przybierać na wadze. Mówiła do mnie o ojcu Dehonie: on jest wspaniały, wiesz, kiedy budzę się w nocy i nie mogę spać, to z nim rozmawiam. Proszę go o pomoc nawet wtedy, gdy sąsiad głośno się zachowuje. No i wtedy wkrótce się uspokaja...

- W grudniu mama kolejny raz poszła do lekarza - opowiada dalej Barbara Filiciak. - Kiedy zobaczył, jak dobrze wygląda, powiedział, że teraz może umówić się z nią na zabieg. 27 grudnia mama poszła do szpitala, dzień później miała zabieg. Cały czas modliła się do ojca Dehona, by pomógł jej przez to przejść. Kiedy lekarz po zabiegu przyszedł do swoich trzech pacjentek, do dwóch powiedział, że strasznie krzyczały, a do mamy, że bardzo dzielnie to zniosła. Mama mu odpowiedziała, że i owszem bolało ją, ale nie tak strasznie jak lekarz uprzedzał. W czasie tego zabiegu lekarze wycięli mamie polipa, baliśmy się, że mogą tam być komórki rakowe. Okazało się, że wszystko jest w porządku. Dziś mama normalnie je i dobrze wygląda. No i nadal przez cały czas modli się o różne łaski za wstawiennictwem ojca Dehona. Zawsze bardzo mi na tym zależało, by jak najwięcej ludzi modliło się o jego beatyfikację, więc tym bardziej cieszę się, że dołączyła do nich moja mama. Kiedy patrzy na obrazek z jego podobizną, mówi: zobacz, jaki on dobry, przytula go, trzyma w rękach, po prostu się z nim zaprzyjaźniła.

Małgorzata Pabis


http://www.cudaboze.pl/2005/rozdzial.php?numer=5&rozdzial=15