7/ Wezwanie do miłości: 5. Od cierniem ukoronowania do rozpaczy Judasza

22 marca 1923 roku siostra Józefa zapisuje następu­jące słowa Jezusa będące wyrazem głębokiego bólu i cierpień Jego Serca:
„Kiedy kaci zmęczyli się biciem, upletli koronę z ciernia, wtłoczyli Mi ją na głowę i przechodząc obok Mnie mówili: «Królu, pozdrawiamy Cię!» Jedni Mnie lżyli, drudzy uderzali po głowie, a każdy dodawał nową boleść do tych, które już Ciało moje wyczerpały...
Przypatrujcie Mi się, dusze umiłowane. Otom skazany przez sądy, wystawiony na obelgi i zniewagi tłumu, wydany na ubiczowanie. I jakby to jeszcze było za mało dla doprowadzenia Mnie do stanu największego upoko­rzenia, spojrzyjcie jak Mnie koronują cierniem, przyo­zdabiają w płaszcz szkarłatny, jak Mnie pozdrawiają, naśmiewają się i drwiąc sobie z mego tytułu Króla..., uważając Mnie za szaleńca...! Tak, Ja, Syn Boży, Ja pod­stawa wszechświata, zgodziłem się na to, by w oczach ludzkich uchodzić za ostatniego i najbardziej godnego pogardy. Zamiast uciekać od upokorzeń, przyjąłem je, aby odpokutować za grzechy i pychę i przykładem swo­im pociągnąć dusze.
Dopuściłem, aby głowę moją uwieńczono cierniem, chcąc przez to cierpienie wynagrodzić za grzechy tylu pysznych dusz, które nie chcą przyjąć niczego, co by w oczach stworzeń poniżyć je mogło.
Zgodziłem się, aby Mi zarzucono na ramieniu błazeń-ski płaszcz i by potraktowano Mnie jako szaleńca dlate­go, aby wiele dusz nie wzbraniało się pójść za Mną przez drogę, którą świat uważa za poniżającą i bez znaczenia i którą może i one same uważają za niegodną swego stanu. Nie, kochane dusze, żadna droga, żaden stan nie jest poniżający i bez znaczenia z chwilą, gdy chodzi o pójście za wolą Bożą.
A wy, dusze czujące wewnętrzny pociąg do tego sta­nu..., nie opierajcie się... Nie usiłujcie przez daremne i pełne pychy rozumowania wmówić w siebie, że pełnicie wolę Bożą, spełniając wolę swoją. Nie myślcie, że znajdziecie pokój i szczęście na stanowisku mniej lub więcej błyszczącym w oczach stworzeń... Znajdziecie je tylko w poddaniu się woli Bożej i w całkowitym spełnianiu tego, czego ona od was żąda...
Są także na świecie dusze, które pragną założyć swoje ognisko rodzinne... Jedna lub druga czuje może wewnę­trzny pociąg do kogoś, w kim odnajduje przymioty, tj. godność osobistą, wiarę i pobożność, obowiązkowość zawodową i zmysł rodzinny... Jednym słowem to wszy­stko, co odpowiada jej potrzebie kochania... Lecz oto nagle umysł jej daje się opanować przez pychę. Niewąt­pliwie serce znalazłoby w tym związku zadowolenie, ale nie zaspokoiłoby ono próżnej ambicji, chcącej zabły­snąć w oczach świata. Wtedy dusza ta odwraca się od wybranego, szukając gdzie indziej kogoś, który by ścią­gnął na nią większą uwagę stworzeń, pozwalając jej okazać się na zewnątrz bogatszą i wyżej wyniesioną... Ach, jakże taka dusza świadomie się zaślepia...! Nie, na pewno nie znajdziesz szczęścia, którego szukasz na tym świecie i dałby Bóg, abyś je znalazła na tamtym, chociaż wystawiłaś się na tak wielkie niebezpieczeństwo!
A cóż mówić o duszach, które wzywam na drogę do­skonałości i miłości, a które udają, że nie słyszą mego głosu...! Jakże łudzą się te, które mówią, że są gotowe czynić moją wolę, iść za Mną i zjednoczyć się ze Mną..., a tymczasem wtłaczają Mi na głowę koronę ciernio­wą...!

Dusze, które pragnę mieć za swe oblubienice, znam aż do najgłębszych tajników ich serca..., i miłując je z nieskończoną delikatnością, pociągam je tam, gdzie w' mojej mądrości wiem, że znajdą najpewniejsze środki, by dojść do świętości. Tam odkryję im moje Serce, tam też dadzą Mi one najwięcej miłości i najwięcej dusz...!
Ileż jednak oporów i zawodów... Ile dusz zaślepia się przez pychę, przez niepohamowane pragnienie czci, przez dążenie do dogadzania naturze i przez marną am­bicję, aby się kimś okazać..., dając się opanować przez próżne rozumowanie, odmawia ostatecznie pójścia dro­gą, nakreśloną przez miłość!
Dusze moje wybrane, czy myślicie, że idąc za swoimi upodobaniami, przynosicie Mi chwałę, której od was oczekiwałem...?
Czy myślicie, że spełniacie moja wolę, opierając się łasce, wzywającej was na tę drogę, od której odwraca was pycha...?
Ach, Józefo, ile dusz jest zaślepionych przez pychę...!
...Dalej wyjaśniać będziemy duszom, jak pozwalają się uwodzić pysze.
Cierniem ukoronowanego i w płaszcz purpurowy przyodzianego przywodzą Mnie żołnierze do Piłata, drę­cząc Mnie na każdym kroku swymi krzykami, obelgami i szyderstwami...
Piłat, nie znajdując we Mnie żadnej zbrodni, zasługu­jącej na karę, zaczął Mnie znowu badać, pytając dlacze­go mu nie odpowiadam, choć wiem, że on ma wszelką władzę nade Mną.
Wtedy, przerywając milczenie, odrzekłem: «Nie miałbyś żadnej władzy, gdyby ci jej nie dano z góry, ale trzeba, aby wypełniły się Pisma!». I zamilkłem na nowo, zawierzając się Ojcu Przedwiecznemu... Piłat, zaniepo­kojony ostrzeżeniem swojej żony, dręczony wyrzutami sumienia i obawą, że zbuntowany lud powstanie prze­ciw niemu, jeśli odmówi skazania Mnie na śmierć, uka­zał Mnie tłumowi w tym godnym pożałowania stanie, do którego Mnie doprowadzono i zaproponował zwrócić Mi wolność i skazać zamiast Mnie Barabasza, znanego złodzieja. Ale tłum zawołał jednogłośnie z wściekło­ścią: «Niech umrze! Chcemy Jego śmierci, a uwolnienia Barabasza!».
O dusze umiłowane, patrzcie jak zrównano Mnie ze złodziejem..., a raczej, jak postawiono Mnie niżej od najgorszego ze zbrodniarzy... Słuchajcie wrzasków wściekłości, które podnoszą przeciw Mnie, żądając mo­jej śmierci.
Zamiast uniknąć tej zniewagi, przyjąłem ją z miłości dla dusz i dla was... Chciałem wam pokazać, że ta miłość prowadziła Mnie nie tylko na śmierć, ale skłoniła do przyjęcia wzgardy, hańby i nienawiści ze strony tych właśnie, za których miałem wylać tak obficie swą Krew.
Potraktowano Mnie jako wichrzyciela, człowieka po­zbawionego rozumu, szaleńca... Przyjąłem to wszystko z największą słodyczą i najgłębszą pokorą.
Nie myślcie jednak, że nie czułem wtedy odrazy i bó­lu... Przeciwnie, chciałem, aby moja ludzka natura do­świadczyła tego wszystkiego, co wy odczuwać będzie­cie, aby mój przykład wzmocnił was we wszystkich sy­tuacjach życia. Dlatego też. kiedy wybiła dla Mnie ta bolesna godzina, od której lak łatwo przecież mogłem się był wyzwolić, nie tylko tego nie uczyniłem, ale przy­jąłem ją miłośnie, aby spełnić wolę Ojca..., wynagrodzić Jego chwałę.... odpokutować ze grzechy świata i uzy­skać zbawienie dla wielu dusz.


Wróćmy tu do tych, o których mówiłem.... do dusz wezwanych do życia doskonałego, a które nieraz sprze­czają się z głosem niej łaski, odpowiadając nań w ten sposób: «Jakże godzić się na takie życie w ciągłym ukry­ciu...? Nie jestem przyzwyczajona do tego rodzaju ży­cia..., do tak niskich posług... Moja rodzina, moi przyja­ciele będą to uważali za śmieszne. Przy moich zdolno­ściach mogę być pożyteczniejsza gdzie indziej...» itd.
Tym właśnie duszom pragnąłbym powiedzieć: «Kiedy miałem przyjść na świat z rodziców biednych i nie­znanych.... z dala od rodzimej części mego kraju i do­mu..., w stajni..., w czasie najcięższej pory roku, o naj­chłodniejszej i najciemniejszej godzinie nocy... Czy odmówiłem? Czy się zawahałem?
Przez 30 lat zaznałem ciężkich trudów robotnika. Z ojcem moim. św. Józefem, znosiłem wzgardę ze stro­ny tych. dla których on pracował... Nie uważałem za rzecz poniżającą pomaganie mojej Matce w utrzymaniu biednego domu...
A jednak czyż nie miałem więcej wiedzy, niż tego potrzeba przy skromnym zawodzie cieśli, Ja, który ma­jąc lat 12, nauczałem doktorów w Świątyni...? Taka jed­nak była wola mego Ojca Niebieskiego i w ten sposób właśnie przynosiłem Mu chwałę...
Zaraz na początku mego życia publicznego mogłem był się objawić jako Mesjasz i Syn Boży, aby podbić tłumy i zdobyć je dla swojej nauki. Nie zrobiłem jednak lego. pragnąłem bowiem spełniać jedynie wolę Ojca mego.
Kiedy zaś przyszła godzina męki, to i wśród okru­cieństw jednych, zniewag drugich, opuszczenie przez swoich i niewdzięczności tłumu..., wśród niewypowie­dzianej męki mego Ciała i głębokiego wstrętu mojej na­tury ludzkiej, jeszcze z większą miłością Serce moje obejmowało tę Najświętszą Wolę.
A wiedzcie to dobrze, dusze wybrane, że kiedy poko­nacie swoją odrazę naturalną..., sprzeciw swojej rodzi­ny..., sądy świata.... skoro oddacie się wspaniałomyślnie woli Bożej, wtedy przyjdzie godzina, że w tym ścisłym zjednoczeniu z wolą waszego Boskiego Oblubieńca za­kosztujecie niewypowiedzianej słodyczy.»
To, co powiedziałem duszom, które czują taką odrazę do życia pokornego i ukrytego, to powtarzam także tym, które na odwrót, wezwane są do poświęcenia swego ży­cia na usługi świata, chociaż mają pociąg do samotności i ukrycia.
Zechciejcie to zrozumieć, drogie dusze: być znanym lub nieznanym wśród ludzi, oddać lub nie oddawać na usługi otrzymane talenty..., doznawać mniej lub więcej czci.... cieszyć się zdrowiem lub nie..., wszystko to samo w sobie, nie jest waszym szczęściem... Czy wiecie, co wam jedynie zapewnić może szczęście...? Oto czynić wolę Bożą, objąć Ja z miłością, zjednoczyć i dostosować się do tego. czego ona od was wymaga, dla swej chwały i dla waszego uświęcenia...
Zajmijmy się moją męką. Czyż to nie wielki środek do zapomnienia o sobie, środek, jaki miłość daje do dys­pozycji wszystkich dusz...? Pomyśl na chwilę o cierpie­niu mego Serca, tak bardzo wrażliwego i delikatnego, na widok potraktowania Go niżej od Barabasza... i podkre­ślenia wzgardy do Mnie do najwyższego stopnia. Wrza­ski tłumu, który żądał mojej śmierci, przeszyły mą duszę do głębi.
Przypomniała Mi się wtedy czułość mojej Matki, kie­dy tuliła Mnie do swego Serca... Zmęczenie i troski nie­go przybranego ojca, znoszone z taką miłością dla Mnie...!
Dalej zaś myślałem o dobrodziejstwach, którymi tak obsypywałem ten lud: wzrok zwrócony ociemniałym..., zdrowie chorym.... członki kalekom.... tłumy nakarmio­ne na pustyni.... nawet zmarli wzbudzeni do życia... A teraz spojrzyjcie na Mnie. jestem doprowadzony do stanu godnego największej pogardy... Bardziej niż kto­kolwiek inny stałem się przedmiotem nienawiści ludz­kiej... Potępiony jak nikczemny złodziej...! Tłum zażą­dał mojej śmierci.... a Piłat wydał wyrok...!
 
Dusze umiłowane, nie traćcie nigdy z oczu cierpień mego Serca! Judasz po dokonaniu zdrady w Ogrodzie Oliwnym odszedł, błąkając się jako tułacz. A nie mogąc tłumić wyrzutów sumienia, które oskarżało go o naj-straszniejsze świętokradztwo, gdy doszła do jego uszu wieść o wyroku śmierci na Mnie wydanym, popadł w okropną rozpacz i powiesił się...!
Któż zrozumie głęboki i dojmujący ból mego Serca, kiedy ujrzałem idącą na wieczną zgubę tę duszę, która tyle dni spędziła w szkole mojej miłości.... która przyjęła moją naukę..., wsłuchiwała się w moje przepowiadania i tak często słyszała padające z mych ust słowa przeba­czenia dla największych grzechów!
Ach, Judaszu, dlaczego nie rzucisz się do moich stóp z prośbą o przebaczenie...? Nie masz odwagi zbliżyć się z obawy przed tymi, którzy z taką wściekłością obcho­dzą się ze Mną, to przynajmniej spojrzyj na Mnie! a spo­tkasz natychmiast moje oczy w ciebie utkwione!
O wy wszyscy, co pogrążeni jesteście w złościach i co przez jakiś czas żyliście, błąkając się jako tułacze, z po­wodu zbrodni... Jeśli popełnione winy zatwardziły wam i zaślepiły serca.... jeśli dla dogodzenia swoim namięt­nościom, popadliście w najbardziej gorszące grzechy..., ach. kiedy dusza wasza zda sobie sprawę ze swego stanu i kiedy bodźce lub wspólnicy waszych upadków opu­szczą was, nie dajcie się ogarnąć rozpaczy! Dopóki w człowieku zostaje choć jedno tchnienie życia, jeszcze uciekać się może do Miłosierdzia i błagać o przebacze­nie.
Jeśli jesteś młody, a już złe prowadzenie się zdegra­dowało cię w oczach świata, nie lękaj się...! I chociaż świat słusznie uważa cię za zbrodniarza, gardzi tobą i opuszcza cię..., to przecież Bóg twój nie zgodzi się na to, aby twoja dusza stała się tupem piekła...! Przeciwnie, pragnie On gorąco, abyś zbliżył się do Niego, bo chce ci przebaczyć. Jeśli nie śmiesz do Niego mówić, to skieruj w Jego stronę wzrok swój i westchnienia swego serca, a wkrótce ujrzysz jak Jego dobra i Ojcowska ręka zapro­wadzi cię do źródła przebaczenia i życia! Jeśli większą część swego życia dobrowolnie spędziłeś w bezbożno­ści lub obojętności i. znalazłszy się nagle na progu wieczności, usiłuje cię zaślepić rozpacz.... o. nie daj się oszukać, bo jest jeszcze czas na przebaczenie...! Choćby ci tylko sekunda życia pozostała, w tej sekundzie mo­żesz jeszcze pozyskać życie wieczne!
Jeśli twe życie, dłuższe lub krótsze, upłynęło w nie­świadomości i błędzie.... jeśli byłeś przyczyna, wielkie­go zła dla ludzi, społeczeństwa, a nawet religii i jeśli przez jakiś zbieg okoliczności poznałeś nareszcie, że się mylisz..., nie daj się pogrążyć ciężarowi swych win i zła, którego byłeś narzędziem. Dusza twoja, najgłębszym żalem przejęta, niechaj rzuci się w przepaść ufności i przybiegnie do Tego. który zawsze na ciebie czeka, aby ci wszystkie błędy życia twego przebaczyć.
Odezwę się też do tej duszy, która żyła najpierw za­chowując wiernie moje prawo, ale powoli ostygła i przy­jęła wygodny dla siebie sposób życia. Zapomniała ona, kim jest wzgardzając swymi aspiracjami do dobrego. Bóg wymagał od niej więcej wysiłku, ale ona, zaślepio­na przez swe złe nawyki, popadła w lody oziębłości, któ­ry jest stanem gorszym od grzechu, ponieważ ogłuszone i uśpione sumienie nie czuje już wyrzutów i nie słyszy głosu Bożego.
Zdarzy się, że jakiś silny wstrząs obudzi ją nagle i zobaczy pustkę oraz bezużyteczność swego życia dla wieczności... Straciła niezliczone łaski.... a szatan, który nie chce wypuścić z ręki swej zdobyczy, korzysta z jej trwogi, doprowadzają, do stanu zniechęcenia, smutku i przygnębienia i powoli pogrąża w stan trwogi i rozpa­czy!
Dusze umiłowane, nie słuchajcie tego okrutnego nie­przyjaciela! Jak najprędzej rzućcie się do moich stóp i przejęte głębokim bólem, błagajcie o miłosierdzie i nie lękajcie się! Ja wam przebaczam. Na nowo zacznijcie życie gorliwe, a odnajdziecie swe stracone zasługi i la­ska moja was nie zawiedzie.
Czy mam jeszcze wrócić do moich dusz wybranych? Oto jedna spośród nich przez długie lata była wierna regule i swym zakonnym obowiązkom... Tak. to dusza, którą obsypałem łaskami i prowadziłem moimi radami... Dusza, która była długo wierna głosowi łaski i natchnie­niom Bożym... I oto wskutek jakiejś małej namiętno­ści..., jakiejś okazji, której nie ominęła....jakiegoś zado­wolenia, na które pozwoliła swej naturze.... na skutek opuszczenia się tam. gdzie trzeba było wysiłku... powoli ostygła..., popadła w życie przeciętne.... potem pospoli­te..., a wreszcie ozięble...! Ach, jeśli z tego, czy innego powodu ockniesz się pewnego dnia ze swego stanu, spodziewaj się. że w tej chwili szatan, zazdrosny o twoje dobro, zaatakuje cię wszelkimi sposobami. Będzie cię przekonywał, że już za późno i że wszystko daremne. Napełni cię lękiem i odrazą do odkrycia stanu twej du­szy..., ściśnie ci gardło, aby nie pozwolić: ci mówić i otworzyć się na światło... Będzie usiłował stłumić w to­bie ufność i pokój.
Posłuchaj raczej mojego głosu, który ci powie, co masz czynić: skoro tylko łaska cię poruszy, nim jeszcze rozpocznie się walka, przybiegnij do mego Serca: po­proś Je, aby twej duszy użyczyło jednej kropli swej Krwi! Tak, przyjdź do Mnie...! Wiesz, że jestem zawsze w macierzyńskim kierownictwie twych przełożonych, jacykolwiek by oni nie byli... Przebywam tam za zasłoną wiary... Podnieś tę zasłonę i powiedz Mi z całkowitym zaufaniem o twym cierpieniu, twej nędz.y. o twych upad­kach... Przyjmij ze czcią moje słowo i nie lękaj się o przeszłość: Serce moje zatopiło ją w przepaści swego miłosierdzia, a miłość moja przygotowała ci nowe łaski. Wspomnienie przeszłości posłuży ci jedynie do utrzy­mania się w pokorze i do wzbogacenia się w nowe za­sługi. A jeśli chcesz Mi dać najwyższy dowód miłości, to licz na moje przebaczenie i wierz, że twoje grzechy nigdy nie przewyższą mego miłosierdzia, jest bowiem ono nieskończone...!".
 
Potem, zwracając się bezpośrednio do siostry Józefy. Pan Jezus mówił:
..Powtarzaj za Mną te słowa:
"Ojcze najmilościwszy! Boże nieskończenie dobry! Spojrzyj na Syna swego. Jezusa Chrystusa, który stojąc między Twą Boską sprawiedliwością, a grzechami dusz. błaga o Twe przebaczenie!
Boże Miłosierny, ulituj się nad ułomnością ludzką. Oświeć umysły zbłąkane, aby nie dały się uwieść i po­ciągnąć do złego... Daj siłę duszom, aby odparły sidła, jukie im zastawia nieprzyjaciel zbawienia i aby powró­ciły z nową siłą na drogę cnoty.
Ojcze Przedwieczny! Spojrzyj na cierpienia, które Je­zus Chrystus, Twój Boski Syn. poniósł w czasie swej męki. Spojrzyj, jak staje przed Tobą, ofiarując się jako ofiara, aby dla duś? otrzymać światło i siłę, przebaczenie i miłosierdzie...".

Powtarzaj jeszcze za Mną:
«O Boże Najświętszy! W obecności którego niegodni są stanąć aniołowie i święci, przebacz wszystkie winy, popełniane myślą i pragnieniem. Przyjmij jako pokutę /a te zniewagi, przeszytą cierniami głowę Twego Bo­skiego Syna. Przyjmij Krew przeczystą, która z niej tak obficie wytrysła! Oczyść umysły skażone...! Oświeć i rozjaśnij rozumy, pogrążone w ciemnościach. Niech ta Boska Krew będzie dla nich siłą. światłem i życiem.
Ojcze Przedwieczny! Przyjmij cierpienia i zasługi wszystkich dusz. które łącząc się z zasługami i cierpięniami Jezusa Chrystusa, ofiarują Ci się z Nim i przez Niego, błagając o przebaczenie dla świata. O Boże pełen miłosierdzia i miłości! Bądź siłą słabych, światłem za­ślepionych, przedmiotem miłości dla dusz...»."

Wezwanie do miłości cz. 8: http://wezwanie.blogspot.com/2011/06/wezwanie-do-miosci-6-na-drodze.html