W następnych czytankach omówimy kilka nabożeństw, związanych ze czcią Bożego Serca. Zaczniemy od praktyki pierwszych piątków.
Przypomnijmy sobie słowa Jezusa wypowiedziane do Małgorzaty: ,,W nadmiarze mojego miłosierdzia wszystkim, którzy będą przystępować do Komunii św. przez dziewięć pierwszych piątków miesiąca, udzielę łaski ostatecznej skruchy, tak, że nie umrą w mojej niełasce i bez sakramentów świętych i moje Serce w tej ostatniej godzinie będzie dla nich najpewniejszą ucieczką".
Siostra Małgorzata Maria, na podstawie innych jeszcze słów Jezusa, dodaje, że te Komunie święte powinny być przyjęte wyraźnie w intencji wynagrodzenia Bogu za grzechy ludzkie.
Dlaczego jednak Komunia św. więcej niż inne dobre uczynki zdolna jest wynagrodzić Bogu za grzechy? Bo jak grzech najbardziej oddala człowieka od Boga, tak Komunia św. najściślej nas z Nim łączy. Dlaczego ma być przyjęta właśnie w piątek? Aby to nasze wynagrodzenie łączyło się w ten sposób z najwyższym wynagrodzeniem, jakie złożył Jezus Chrystus swemu Ojcu w Wielki Piątek.
Oczywiście ma to być Komunia św. godnie przyjęta w stanie łaski uświęcającej. Nie wchodzi tu w grę Komunia świętokradzka, przyjęta w grzechu ciężkim.
Obiecuje Pan Jezus, że tym, którzy będą komunikować przez dziewięć piątków, da w chwili śmierci laski szczególne, by mogli się z Nim pojednać. Jeżeli, jednak, w krytycznej chwili ktoś odmówi przyjęcia tych łask, to chyba, niestety, Bóg nie będzie go zmuszał do przyjęcia, nie będzie łamał jego woli.
I dalej, jeśliby ktoś „wziął Chrystusa za słowo" i powiedział sobie: dobrze, przystąpię do Komunii św. w te piątki, a potem będę sobie żył swobodnie, nie będę się liczył z przykazaniami, bo i tak na łożu śmierci będę mógł pojednać się z Bogiem i zbawić duszę. Czy to nie byłyby kpiny z Boga? Czy dla takich właśnie ludzi wypowiedział Zbawiciel swoją obietnicę?
Dobroć Jezusa
Leżał złożony ciężką chorobą stary profesor, członek loży masońskiej. Ani żona, ani inni krewni nie przestawali mu przypominać, aby przyjął sakramenty święte. On, jednak, był nieugięty. Tymczasem najwidoczniej siły go opuszczały, mógł oddychać tylko za pomocą tlenu z butli. Lekarz powiedział, że prawdopodobnie umrze nazajutrz.
Jedna ze znajomych profesora, praktykująca nabożeństwo do Bożego Serca powzięła myśl ratowania nieszczęśnika. Powiesiła nad jego łóżkiem bardzo piękny obraz Serca Jezusa. Co się później stało, opowie nam sam profesor, posłuchajmy:
„Tej nocy poczułem się bardzo źle, myślałem, że niebawem zakończę życie. Moje oczy wciąż spoglądały na obraz, który wisiał przede mną. W pewnym momencie piękna twarz Chrystusa na obrazie ożywiła się. Jego oczy patrzyły na mnie przenikliwie. Co za spojrzenie! Potem Jezus zwrócił się do mnie z tymi słowami:
- Teraz jeszcze jest czas. Wybieraj: życie, albo śmierć. Zatrwożony odpowiedziałem:
- Nie mógłbyś sam wybrać? Jezus mówił dalej:
- Zatem wybieram: życie".
Potem obraz powrócił do normalnego stanu.
Na drugi dzień profesor prosił o sakramenty święte i przyjął je ze skruchą. Umarł dopiero za dwa lata, już jako dobry, praktykujący katolik.
W i ą z a n k a: Odmówić dziesiątek różańca o nawrócenie grzeszników.