Podziwialiśmy w ciągu tego miesiąca cnoty naszego Zbawiciela, zastanawialiśmy się, w jaki sposób powinniśmy Go naśladować.
Jednak najwięcej musimy podziwiać samo dzieło odkupienia. Jezus wziął na siebie grzechy całego świata, aby swoją śmiercią złożyć za nie Bogu Ojcu zadośćuczynienie. Wziął na siebie grzechy najdawniejsze: grzechy pierwszych rodziców i wszystkich pokoleń, które po Adamie zamieszkiwały ziemię.
Nigdy ludzie sami nie byliby zdolni godnie Boga przeprosić, bo za wielki dystans istnieje między obrażonym Bogiem, a grzesznym człowiekiem. Tylko Jezus Chrystus, Syn Boży, równy Ojcu mógł tego dokonać. A sposób tego zadośćuczynienia, jaki Jezus wybrał, jakiż był okrutny: śmierć. Śmierć w największym cierpieniu i poniżeniu.
Chrystus cierpi nadal w swoim mistycznym ciele, którym jest Kościół. Dal nam to Jezus poznać, gdy do Szawła, ciągle jeszcze dyszącego żądzą zabijania uczniów Pańskich powiedział: „Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz".
Jak w przeszłych wiekach, tak i za naszych czasów bardzo dużo zła się dzieje: bluźnierstwa, zabójstwa, cudzołóstwa, świętokradztwa. Powinniśmy się poczuć do obowiązku, aby za te grzechy Bogu wynagradzać.
Przypomnijmy sobie skargę, z którą Jezus zwrócił się do Małgorzaty: „Oto Serce, które ukochało ludzi aż do wyniszczenia się, a w zamian otrzymuje świętokradztwa, oziębłość i brak uszanowania dla mnie w Sakramencie Miłości".
Pewnego dnia, po Komunii św. ukazał się Małgorzacie Jezus z krzyżem na ramionach, pokryty ranami i sińcami, ze wszystkich ran sączyła się krew. Popatrzył na nią smutno i powiedział: „Nie ma nikogo, kto by miał litość dla mnie, nie ma nikogo, kto by mi współczuł i brał udział w moim cierpieniu".
W jakiś czas później ukazał się Jezus znowu, w dniu. w którym pewien człowiek przyjął Komunię św. świętokradzko. Ukazał się jako związany i deptany stopami tego człowieka. Powiedział wtedy do Małgorzaty: "Patrz, jak postępują ze mną grzesznicy, jak odnawiają cierpienia mojej męki".
Małgorzata rzuciła się na kolana i zawołała: „Panie mój i Boże! Jeśli moje życie może się na coś przydać, jeśli mogłabym coś zrobić dla wynagrodzenia Ci za tę zniewagę, oto jestem Twoją niewolnicą, czyń ze mną, co Ci się podoba". Jezus przyjął to zaofiarowanie się Małgorzaty i prosił ją o spełnienie jakiejś pokuty na wynagrodzenie tej świętokradzkiej Komunii. Nie wiemy jaka to była pokuta.
Mając w pamięci powyższe objawienia, ofiarujmy często Mszę św. i Komunię, jako wynagrodzenie za świętokradzkie Komunie tego dnia przyjęte.
Modlitwa strapionej matki
Często trafiał do więzienia w Nowym Jorku pewien młodzieniec, prowadzący życie złe, rozwiązłe. Wyszedłszy kolejny raz na wolność, lego samego dnia wdał się w bójkę z koleżkami i został śmiertelnie zraniony.
Jego ojciec był złym człowiekiem, jego to przykład w głównej mierze sprowadził syna na manowce. Natomiast matka była bardzo religijna, była czcicielką Najśw. Serca Jezusa.
Widząc syna bliskim śmierci, zwróciła się do niego: „Biedny mój synu, takie spotkało cię nieszczęście, nie wiadomo, czy to przeżyjesz, może wkrótce staniesz przed Boskim sądem. Czas, byś pomyślał o swojej duszy. Zawezwe księdza, abyś się mógł wyspowiadać. Dobrze?" W odpowiedzi syn wyrecytował jej całą litanię przezwisk.
Widziała strapiona matka, że wszelkie jej argumenty na nic się nie przydadzą, że może liczyć tylko na Boga. Nad łóżkiem chorego powiesiła obraz Bożego Serca i poszła do kościoła.
Uczestniczyła we Mszy św., potem, klęcząc przed Tabernakulum, zbolałym sercem modliła się. powtarzając wiele razy te samą prośbę: „Zlituj się, Panie, nad moim synem, nie pozwól, aby zginął na wieki".
Modlitwa matki została wysłuchana. Gdy jeszcze była w kościele, ukazał się synowi Jezus z otwartym sercem i powiedział: „Bardzo pragnę twojego zbawienia".
Wróciwszy do domu, zauważyła, że syn zupełnie zmienił się na twarzy. Zrozumiała, że musiało się w tym czasie wydarzyć coś nadzwyczajnego. Z radością i nadzieją w sercu zapytała: „Synu mój, chcesz, abym zawołała księdza?" - Tak, mamo, jak najprędzej" - odpowiedział. Przyszedł ksiądz i młodzieniec się wyspowiadał. Łzy na jego twarzy świadczyły, że nie była to spowiedź tuzinkowa.
Chwilę potem wrócił do domu ojciec. Usłyszawszy, że jego synowi ukazał się Chrystus i w jednej chwili zmienił jego usposobienie, był bardzo zaskoczony i nie wiedział, co o tym myśleć. Syn zaś zwrócił się do niego: „Tato, ty również proś Boskie Serce, a Ono cię zbawi".
Syn umarł tego samego dnia z upływu krwi, po przyjęciu Komunii św. Ojciec nawrócił się i żył odtąd jak przykładny chrześcijanin.
Jezus, pragnący zbawić każdego grzesznika, skłania się ku naszym ufnym modlitwom.
Wiązanka: Jako wynagrodzenie za grzechy moje i grzechy świata zrobię sobie dzisiaj jakieś umartwienie w jedzeniu.