21/ Czytanki na czerwiec: Jezus uczy nas cnoty ubóstwa

Wpadamy w zadumę, gdy się zastanawiamy, jaki styl życia obrał sobie nasz Zbawiciel, przychodząc na świat. Jak bardzo umiłował ubóstwo.
On jeden jedyny mógł sobie obrać na ziemi matkę. Mógł sobie wybrać bogatą panią, mieszkającą we wspaniałym pałacu, a wybrał sobie ubogą Żydówkę, miesz­kającą w jednoizbowym domku, w małej palestyńskiej mieścinie. Na przybranego ojca, opiekuna, nie obrał sobie jakiegoś uczonego, ale zwykłego rzemieślnika, żyjącego z pracy rąk.
Urodził się w nędznej stajni bez najmniejszych wygód i spoczął w bydlęcym żłobie.
W czasie swego trzyletniego nauczania nie miał włas­nego domu. Gdy Go kiedyś zapytano, gdzie mieszka, odpowiedział, że: „lisy mają swe jamy i ptaki swoje gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma gdzie głowy skło­nić".
Pierwszego cudu dokonał na rzecz biednych nowożeń­ców, których nie było stać na zakupienie dostatecznej ilości wina.
Swoich apostołów, przyszłych nauczycieli wiary, wy­brał sobie nie spośród szanowanych uczonych w Piśmie, ale spośród ubogich galilejskich rybaków, i polecił im, aby nie posiadali więcej niż jedną suknię, aby razem z Nim prowadzili życie tułacze.
Swoje Kazanie na górze zaczyna od słów: „Błogo­sławieni ubodzy duchem, albowiem ich jest królestwo niebieskie".
Zapytany przez pewnego młodzieńca, co ma czynić, aby osiągnąć życie wieczne, Jezus polecił mu, aby „sprze­dał wszystko co posiada, aby to rozdał ubogim, a potem poszedł za Nim".
Ostrzegał przed uganianiem za bogactwem, mówił, że „łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogaczowi wejść do nieba". (Jezus miał tu na myśli jedną z bram Jerozolimy tę najmniejszą, która nosiła nazwę: „Ucho Igielne").
Jakiż wspaniały przykład życia daje nam Zbawiciel, i jaką wzniosłą naukę. Jeślibyśmy chcieli bardzo Mu się podobać, to powinniśmy opanowhć swoją żądzę posia­dania i naśladować Jego styl życia.
Wielu niestety mogło się przekonać, że bogactwo nie daje szczęścia. Obawa przed utratą posiadanych dóbr odbiera spokój i poczucie bezpieczeństwa. Dlatego też multimilionerzy nie należą do ludzi szczęśliwych. Poza tym stałe, usilne zabieganie o powiększenie stanu posia­dania potrafi tak zawładnąć umysłem człowieka, że nie pragnie już żadnych dóbr wyższych, ponadnaturalnych. Taki człowiek nie potrafi sobie niczego odmówić, a to jest niebezpieczne.
Czy jednak musimy koniecznie potępić życie dos­tatnie i praktykować skrajne ubóstwo? Nie. Jezus miał przyjaciół w Betanii, którzy widocznie nie byli biedni, skoro stać ich było na częste goszczenie Zbawi­ciela wraz z Jego apostołami. Jeden z nich, Mateusz, również chyba nie był biedakiem, pełniąc zyskowny urząd celnika.
Chodzi o to, aby się do dóbr ziemskich nie przywiązy­wać i nie przeceniać ich. To miał na myśli Jezus, gdy mówił: „Błogosławieni ubodzy duchem". Może się zda­rzyć, że ktoś posiada duży majątek, a jest ubogi duchem, bo nie jest przywiązany do swoich bogactw i dzieli się z biednymi. Drugi zaś posiada niewiele, ale bardzo pragnie być bogatym. Taki, w oczach Bożych, nie jest ubogi duchem, owszem jest bogatym.
Życie w całkowitym ubóstwie nie jest łatwe. Dlatego modli się psalmista: „Bogactwa i skrajnej nędzy nie daj mi, Panie, ale tylko to, co do życia jest potrzebne". Nie od wszystkich też Bóg wymaga życia w surowym ubóstwie. Kto w tym widzi swój ideał, przeważnie wstępuje do zakonu. We wszystkich bowiem zakonach obowiązuje ubóstwo, ograniczanie się w wymaganiach.
Nie wszyscy powołani są do zakonu, do wyrzeczenia się zbędnych dóbr materialnych. Ale wszyscy powinniśmy wystrzegać się zachłanności i gromadzenia niezbyt po­trzebnych rzeczy. Nie zazdrośćmy sąsiadom, że mają więcej luksusowych rzeczy, nie chciejmy im koniecznie dorównać. Cieszmy się z tego, co posiadamy, nie uważaj­my za tragedię, gdy nam przyjdzie kiedyś znieść jakiś niedostatek.
Umiłowanie ubóstwa
Ubogie życie Chrystusa odważył się w pełni naślado­wać św. Franciszek z Asyżu. Zajmuje on pod tym względem wyjątkowe miejsce w Kościele. My, Polacy mamy jednak również swojego „Franciszka", jest nim brat Albert Chmielowski, ogłoszony świętym przez pa­pieża Jana Pawła II w roku 1984.
Planował założenie nowego zakonu, gdy wpadła mu w rękę książka z pierwotną regułą św. Franciszka. Zauroczony nią pobiegł natychmiast do swojego spowie­dnika, prosząc o pozwolenie włączenia jej treści do ustaw nowego zakonu. Jakaż była jego radość, gdy po trzech dniach spowiednik wyraził zgodę.
Napisał wtedy między innymi: „Nie przyjmiemy na własność ani domu, ani gruntu, ani żadnej rzeczy. Bo brak ubóstwa, to zaraza dla zgromadzenia zakonnego. Gdybym wiedział, że zgromadzenia nasze będą posiadać jakąś własność, to wolałbym, żeby się rozleciały, żeby ich wcale nie było. Lepiej, żeby się budynki zaraz spaliły, aniżeli mieliby je bracia na własność posiadać. Ubóstwo właściwie nie polega na tym, że jest się ubogim, ale na tym, że się chce być ubogim. Nie boję się o utrzymanie braci, sióstr, ani naszych podopiecznych, gdy nie będziemy mieć żadnej własności".
Jakżeż uboga była cela brata Alberta. Jej umeblowanie składało się z drewnianej pryczy, cieniutkiego siennika, poduszki napełnionej sieczką, stolika do pisania i tabore­tu. W całym domu nie było żadnych krzeseł. Do obiadu siadali wszyscy na niemalowanej podłodze.
Habit brata Alberta uszyty z grubego, ciężkiego mate­riału koloru kawowego był zwykle połatany, przepasany białym sznurem. Butów brat Albert w ogóle nie posiadał, używał trepów, czyli drewnianych sandałów. Sztuczną nogę stanowiły dwie sztaby żelazne, zakończone czymś w rodzaju stopy. Bieliznę nosił z grubego płótna. Żadnego swetra, ani ciepłej bielizny nie używał.
Z książek miał tylko: O naśladowaniu Chrystusa, pisma św. Jana od krzyża i pisma bł. Henryka Suzo. Jeden egzemplarz Pisma św. służył wszystkim mieszkańcom domu.
Wiązanka: Wyzbędę się jakiejś rzeczy, która nie jest mi koniecznie potrzebna.