19/ Czytanki na czerwiec: Jezus cichy i łagodny

Jezus jest naszym Boskim Nauczycielem. My, jako Jego uczniowie, mamy obowiązek słuchać Jego pouczeń i wdrażać je w życie. Daje nam też Jezus takie znamienne wskazanie: „Weźmijcie jarzmo moje na siebie i uczcie się ode mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych" (Mt 11,29). Nie tylko tak nas naucza, ale w swoim ziemskim życiu daje nam przykład wielkiej cierpliwości i łagodności.
Już jako dziecię ucieka w ramionach swej Matki do obcego kraju przed Herodem, który czyhał na Jego życie. W życiu publicznym - na wszystkie przezwiska i prze­śladowania zagorzałych wrogów - odpowiada spokojnie. W czasie męki, fałszywie oskarżany - milczy. Dziwił się temu pogański sędzia i mówił: „Patrz, o jak wiele rzeczy cię oskarżają, dlaczego nie odpowiadasz" (Mt 25,4). Skazany na śmierć, poszedł na Kalwarię z krzyżem na barkach, cichy jak baranek.
Musimy naśladować Jezusa, jeśli chcemy być Jego czcicielami. Nie dorównamy Jego łagodności i świętości, ale powinniśmy przynajmniej starać się zrobić tyle, na ile nas stać.
Św. Augustyn zauważa: „Gdy Jezus mówi: «Uczcie się ode mnie - to nie ma na myśli, abyśmy się od Niego uczyli, jak stwarzać świat, jak działać cuda, ale jak naśladować Go w cnotach»".
Jeśli chcemy pogodnie przejść przez życie, nie martwić się więcej niż to konieczne, mieć spokój w domu, żyć w zgodzie z bliźnimi - musimy praktykować cnotę cierpliwości i łagodności. Między błogosławieństwami, które wypowiedział Jezus na tamtej sławnej górze, jest i takie: „Błogosławieni cisi (łagodni), albowiem oni posiądą ziemię" (Mt 5,5).
I rzeczywiście, z łatwością możemy zauważyć, że kto jest cierpliwy, taktowny, uprzejmy, kto wszystko znosi ze spokojem, zdobywa serca ludzkie. Przeciwnie charaktery nerwowe, niecierpliwe - odpychają od siebie, są trudne dla otoczenia, nie zyskują u nikogo uznania i sami wszędzie czują się źle.
Musimy być cierpliwi także dla siebie samych, dla naszych braków, dla naszego charakteru. Kiedy spost­rzegamy u siebie jakiś błąd, nie denerwujmy się, ale powiedzmy sobie: Znowu okazało się jakim jestem. Pa­nie, Ty widzisz moją słabość, pomóż mi zrobić jakiś krok naprzód. Niektórzy złoszczą się na siebie za to, że się zdenerwowali.
Miejmy cierpliwość także dla innych. Ci, z którymi mamy najwięcej do czynienia, są może, podobnie jak my, pełni wad. Z całą pewnością oczekują od nas wyrozumia­łości i cierpliwości dla swoich słabości, jak my dla naszych. Szanujmy przekonania i upodobania innych, jeśli nie są wyraźnie złe.
Najwięcej cierpliwości potrzeba nam dla członków własnej rodziny, a także dla ludzi starych i chorych.
W pierwszym poruszeniu niecierpliwości musimy czu­wać nad językiem, aby nie wyszło z naszych ust żadne obraźliwe słowo. W dyskusjach wyzbądźmy się przekona­nia, że my zawsze mamy rację. Umiejmy ustąpić, gdy tego wymaga roztropność i miłość. Łagodna odpowiedź uś­mierza gniew przeciwnika.
Cierpliwość potrzebna jest wszędzie. Do kogo mamy się zwrócić o pomoc, aby ją zachować? - Do Bożego Serca. Powtarzajmy często modlitwę Kościoła: „Jezu cichy i po­kornego Serca, uczyń serca nasze według Serca Twego".
Zwycięska odmiana
W rodzinie Salezych w dawnym księstwie Sabaudii dużo było kłopotu z najstarszym synem Franciszkiem. Rodzice martwili się jego postępowaniem, bo nie znosił żadnego sprzeciwu ze strony swoich rówieśników. Często z błahych powodów dochodziło do bójki. Wreszcie chłopiec sam zrozumiał, że takim pozostać nie może i zaczął nad sobą pracować. Z czasem, z pomocą Bożą, zmienił się do tego stopnia, że nic nie potrafiło wypro­wadzić go z równowagi.
Studiował prawo w Paryżu i w Padwie. Wybuchy gniewu i tam się jeszcze zdarzały, ale coraz rzadziej.
Po studiach przyjął święcenia kapłańskie i w bardzo młodym wieku został biskupem genewskim. Miał bardzo trudną pracę, ponieważ diecezja genewska w dużej części zamieszkała była przez zwolenników Kalwina, którzy nie szczędzili mu zniewag i oszczerstw, wielekroć chcieli go pozbawić życia. Biskup Franciszek na wszyst­kie podobne ataki odpowiadał uśmiechem i starał się dobrem odpłacić za złe.
Szczególną nienawiść żywił do niego pewien adwokat kalwiński i okazywał mu ją wszędzie. Niespodziewanie spotkali się kiedyś obaj na ulicy. Biskup wziął go za rękę i powiedział: „Ja panu życzę dobrze, a pan mnie nienawi­dzi. Ale niech pan będzie przekonany, że gdyby mi pan wyłupał jedno oko i wtedy jeszcze drugim okiem patrzył­bym na pana życzliwie". Nawet takie oświadczenie wy­wołało w adwokacie szalony gniew. Dobył szpady i zranił biskupa. Za ten czyn dostał się do więzienia. Niebawem biskup poszedł go odwiedzić i przywitał go jak przyjaciela. Zaczął czynić starania o uwolnienie adwokata i wkrótce nieprzejednany wróg wyszedł na wolność.
Bardziej chyba swoją cnotą i dobrocią niż naukami, biskup Franciszek wraz z drugim kapłanem, pozyskał dla Kościoła 70 tysięcy kalwinistów.
Św. Wincenty a Paulo powiedział kiedyś trafnie, że „biskup Franciszek miał w swoim postępowaniu tyle dobroci, że chyba tylko nasz Zbawiciel miał jej więcej".
Św. Franciszek Salezy daje nam przykład jak można zmienić swój charakter. Za młodu porywczy, wybucho­wy, dzięki pracy nad sobą stał się niezwykle opanowany, łagodny, pełen dobroci.
Przekonajmy się, że kto chce, może zawsze ujarzmić swój charakter i przy pomocy Bożej dojść nawet do świętości.
Wiązanka: W trudnych chwilach starajmy się po­wstrzymać pierwsze odruchy gniewu, a najlepiej wcale się nie odzywajmy.