W litanii do Najśw. Serca Jezusa znajdujemy takie wezwanie: „Serce Jezusa, zelżywościami napełnione, zmiłuj się nad nami".
Aż trudno pojąć, że Syn Boży zechciał wziąć na siebie i przecierpieć tyle upokorzeń i zniewag.
Jezus, centrum wszystkich serc ludzkich, chwała Ojca niebieskiego i Jego żywy obraz, wieczna radość dworu niebieskiego, podjął się tyle wycierpieć z miłości do dusz ludzkich.
Z drugiej strony, jakże pomysłowa okazała się ludzka złość. Dla szyderstwa ubrano Go na króla: na Jego ramiona włożono czerwony płaszcz, który miał oznaczać purpurę królewską. Na głowę wtłoczono cierniową koronę. Do rąk włożono berło z trzciny. Związano mu ręce jak złoczyńcy, oczy zasłonięte chustą, twarz opluto. Rozbawieni żołnierze bijąc Go, krzyczeli: Witaj, królu Żydowski! Prorokuj kto cię uderzył!
Na te szyderstwa Jezus nic nie odpowiada, nie reaguje. Wydawałoby się, że jest obojętny na wszystko. Jednak Jego subtelne Serce odczuwało boleść, której żadne słowa nie są zdolne wyrazić. Tak okrutnie obeszli się z Nim ci, dla których stał się człowiekiem, dla których przyszedł na ziemię, aby im niebo otworzyć.
W czasach, w których żyjemy, niewiele jest lepiej. I dzisiaj Jezus doznaje wielu zniewag od ludzi dwudziestego wieku. Zdarzają się bluźnierstwa, świętokradztwa, zbrodnie, skandale, nienawiść i prześladowanie Jego wiernych.
Oprócz takich grzechów, inne jeszcze cierpienia ranią Serce Boże. Oto ci, którzy kiedyś byli Mu wierni i służyli Mu z miłością zdradzają Go, przeszli na szerokie drogi obojętności. Kiedyś regularnie uczęszczali na Mszę św., często przystępowali do sakramentów świętych, rozczytywali się w lekturze ascetycznej. Pewnego dnia te praktyki straciły dla nich sens, zwrócili się do rzeczy przyziemnych lub całkiem grzesznych, stali się kamieniem zgorszenia dla wielu. Judasz zdradził Jezusa, aby zyskać 30 srebrników. Ci porzucają przyjaźń swego Zbawiciela, aby myśleć tylko o rzeczach ziemskich.
Niech jednak i tacy w chwilach zastanowienia nie wpadają w rozpacz. Niech naśladują św. Piotra, który chociaż zaparł się swego Mistrza, nawrócił się i opłakując swój grzech, całe swoje życie pracował dla Ewangelii, wreszcie przelał krew za Chrystusa.
Prawdopodobnie wszyscy tu obecni należymy do przyjaciół Chrystusa. Stójmy przy nim wiernie. Niech żadna pokusa nas nie zwycięży.
Studnia
Papież Leon XIII polecił księdzu Bosko zbudować kościół Najśw. Serca Jezusa w Rzymie, w dzielnicy Castro Pretorio. „Pragnienie Ojca świętego jest dla mnie rozkazem" - odpowiedział ks. Bosko. „Nie żądam pomocy finansowej, proszę tylko o błogosławieństwo".
Św. Jan Bosko, ufając Bożej Opatrzności, wzniósł rzeczywiście w Rzymie wspaniały kościół pod wezwaniem Najśw. Serca Jezusa. Najpierw zbudował małą kaplicę. Gdy 30 kwietnia 1882 r. modlił się po Mszy św. w zakrystii, miał widzenie. Zjawił mu się nagle dawno zmarły kleryk Alojzy Comollo. Był on razem z ks. Bosko w Seminarium i zmarł w czasie studiów. Już wcześniej widywał go ks. Bosko w różnych wizjach. Teraz ukazał się, jak wiadrem wyciąga wodę ze studni. Tyle już tej wody wyciągnął, że zdziwiony ks. Bosko zapytał go:
- Po co ciągniesz tak dużo wody?
- Ciągnę dla siebie, dla moich rodziców i dla innych.
- Ale po co aż tyle wody?
- Nie rozumiesz? Ta studnia przedstawia Najśw. Serce Jezusa. Im więcej skarbów miłosierdzia z niej się zaczerpnie, tym więcej w niej zostaje.
- A jak się tu znalazłeś?
- Przyszedłem cię odwiedzić i powiedzieć ci, że jestem w niebie i jestem bardzo szczęśliwy.
W tym pięknym widzeniu Najśw. Serce Jezusa przedstawiło się, jako niewyczerpana studnia miłosierdzia. Korzystajmy z tego miłosierdzia dla siebie i dla innych.
Wiązanka: Unikajmy nawet najmniejszych grzechów, błędów, które również nie podobają się Jezusowi.