Ostatnio mówiliśmy o Bożym miłosierdziu. Dziś zastanowimy się nad prawdą o Bożej sprawiedliwości. Rozważanie o Bożym miłosierdziu jest oczywiście radosne i pocieszające. Zastanawianie się nad sprawiedliwością Bożą, aczkolwiek nie tak miłe, może być pożyteczniejsze. Niestety, ludzie dosyć często nadużywają Bożego miłosierdzia.
Nie wolno wątpić w darowanie nawet wielu ciężkich grzechów, bo uwłaczałoby to dobroci Serca Jezusa. Ale też nie należy zapominać o Bożej sprawiedliwości, która często zwleka z ukaraniem, lecz niepoprawnego na pewno ukarze, jeśli nie w tym, to w przyszłym życiu.
Niektórzy mówią: „Jezus jest dobry, jest miłosiernym Ojcem. Popełnię ten grzech, a potem się wyspowiadam. Na pewno mi daruje. Tyle miłosierdzia okazał mi w przeszłości, spodziewam się, że nie odmówi mi i w przyszłości".
Św. Alfons, jakby w odpowiedzi na takie rozumowanie pisze: „Nie zasługuje na miłosierdzie Boże, kto posługuje się Jego miłosierdziem dla obrażania Go. Kto obraża Bożą sprawiedliwość, może się uciec do Bożego miłosierdzia. Ale kto obraża Boże miłosierdzie, do kogo się zwróci?"
A św. Augustyn pisze: „Bóg obiecuje przebaczenie i chętnie przebacza duszy, pragnącej zerwać z grzechem. Ale kto grzeszy, licząc na dobroć Bożą, ten nie jest pokutującym synem marnotrawnym, lecz szydercą, naigrawającym się z Boga".
Nie po to okazał nam Pan miłosierdzie, abyśmy Go dalej obrażali ale po to, aby nam dać czas na pokutę.
Gdyby Bóg zawsze tolerował grzesznika, nikt nie dostałby się do piekła, a przecież wiemy, że wiele dusz tam trafia.
Kto nadużywa Bożego miłosierdzia, niech się boi, że ostatecznie będzie przez Boga opuszczony: Albo umrze nagle w grzechu, albo, pozbawiony hojniejszej łaski Bożej, nie będzie miał siły porzucić złej drogi i pozostanie w swoim zaślepieniu i zatwardziałości serca.
Zatwardziały grzesznik podobny jest do tej winnicy bez muru i bez płotu, o której mówi Bóg przez proroka Izajasza: „Zburzę mur i płot i winnica zostanie spustoszona". Bóg zburzy płot bojażni Bożej, wyrzutów sumienia i światło rozumu, i wtedy człowiek nie oprze się żadnym występkom. Opuszczony przez Boga grzesznik gardzi napomnieniami, pokojem serca, niebem, szuka tylko zadowolenia zmysłów i rozrywki. Kara go nie minie, a odroczona będzie tym większa.
Pewny siebie aktor
Św. Alfons w jednej ze swoich książek pisze: „Do ojca Alojzego de Nusa zgłosił się pewien aktor. Prześladowany wyrzutami sumienia postanowił się wyspowiadać. O. Alojzy wiedział, że ten, kto długo żyje w ciężkich grzechach zmysłowości, niełatwo z nimi zrywa. Oświecony światłem Bożym, powiedział mu: «Nie nadużywaj Bożego miłosierdzia, bo Bóg daje ci jeszcze tylko dwanaście lat życia. Jeśli się w tym czasie nie poprawisz, czeka cię śmierć nieszczęśliwa»".
Aktor ów z początku przejął się tym ostrzeżeniem, wkrótce jednak przestał się z nim liczyć, nie odczuwał wcale wyrzutów sumienia.
Pewnego dnia, spotkawszy dawno niewidzianego kolegę, zauważył, że jest jakiś zamyślony i zapytał go: „Coś ty dziś taki poważny?" „Byłem dziś u spowiedzi, odpowiedział tamten, i widzę, że za daleko zabrnąłem w złem". Ech, porzuć te melancholijne myśli, poradził mu aktor. Używaj życia! Nie przejmuj się tym, co ci ksiądz powiedział! Ja również byłem swego czasu u spowiedzi i wiesz, co mi ojciec de Nusa powiedział? Powiedział mi, że Pan Bóg dał mi jeszcze tylko dwanaście lat życia. Że, jeśli się w tym czasie nie poprawię, z całą pewnością umrę źle. Właśnie w tym miesiącu kończą się te dwanaście lat i czuję się wspaniale, cieszę się sukcesami na scenie. Wszystkie przyjemności świata stoją przede mną otworem. I ty bądź dobrej myśli. Przyjdź do teatru w najbliższą sobotę, zobaczysz nową komedię, jaką napisałem". W sobotę 24 listopada 1668 r., gdy „dzielny aktor" wyszedł na scenę, aby się przedstawić publiczności, został rażony apopleksją. Umarł na rękach swej kochanki. Sens tego zdarzenia oddaje trafnie stare przysłowie: Jakie życie, taka śmierć.
Wiązanka: Ofiaruj dzisiejszy różaniec o dobrą śmierć, abyś umarł przygotowany na spotkanie z Bogiem.