Wspominaliśmy już w pierwszych czytankach, jak Jezus, objawiając się św. Małgorzacie Marii Alacoąue. przypomniał swoją wielką miłość ku ludziom. Żądał wtedy wzajemnej miłości i wynagrodzenia za grzechy świala. żądał Komunii św. wynagradzającej w dziewięć pierwszych piątków miesiąca. Mówił też o swoim wielkim miłosierdziu, które się nie skończyło, ale trwa nadal.
Widocznie jednak na tę wypowiedź o miłosierdziu ludzie nie zwrócili dostatecznej uwagi. Dlatego objawił się Jezus znowu w r. 1931, tym razem na polskiej ziemi, w Płocku, siostrze Helenie Kowalskiej, która tak to wydarzenie opisuje:
„Ujrzałam Pana Jezusa odzianego w białą szatę. Jedną rękę miał wzniesioną do błogosławieństwa, drugą dotykał szaty na piersiach. Z uchylenia szaty wychodziły promienie: Jeden czerwony, drugi blady. Po chwili powiedział: «Wymaluj obraz według wzoru, który widzisz z podpisem: Jezu, ufam Tobie. Pragnę, aby ten obraz czczono najpierw w waszej kaplicy, potem na całym świecie. Obiecuje, że dusza, która będzie czcić ten obraz, nie zginie. Odniesie zwycięstwo nad swoimi nieprzyjaciółmi zwłaszcza w godzinie śmierci. Ja sam będę jej bronił, jako swojej chwały. Pragnę, aby zostało ustanowione święto Bożego Miłosierdzia w pierwszą niedzielę po Wielkanocy. Niech grzesznik nie lęka się do mnie zbliżyć. Palą mnie płomienie miłosierdzia, chcę je wylać na dusze ludzkie. Nieufność dusz rozdziera moje Serce. Pomimo mojej niewyczerpanej miłości jeszcze mi nie dowierzają. Nawet śmierć moja im nie wystarczy»".
Później wiele razy jeszcze objawiał się Jezus Faustynie w Wilnie i w Krakowie, mówił o swoim miłosierdziu i żądał:
1. Aby nawet najwięksi grzesznicy nie wątpili o Jego miłosierdziu.
2. Abyśmy się modlili o miłosierdzie dla całego świata, o nawrócenie grzeszników.
3. Abyśmy dziękowali Bogu za Jego względem nas miłosierdzie, za to, że w sakramencie pokuty już tyle razy darował nam grzechy.
4. Żądał wreszcie, abyśmy Mu ufali zawsze i we wszystkich okolicznościach.
My może nie mamy okazji spotykać się z wielkimi grzesznikami, ale jest ich wielu. Oni najczęściej nie myślą o poprawie życia, ponieważ nie wierzą, aby im Bóg tak wielkie grzechy jeszcze chciał odpuścić. Jednak Jezusowi bardzo zależy, aby i oni nie rezygnowali ze swojego zbawienia, aby się do Niego zwrócili, a On im przebaczy.
Pragnął jeszcze Jezus, abyśmy się do Niego zwracali, zwłaszcza o godzinie trzeciej po południu, w godzinie Jego konania. Zapewniał, że o tej porze najłatwiej możemy być wysłuchani. Polecał także koronkę do Bożego miłosierdzia i wyraził gorące życzenie, abyśmy czynili miłosierdzie względem naszych bliźnich: czynem, słowem i modlitwą.
Powiernica Chrystusa
Helena Kowalska urodziła się 25 sierpnia 1905 r. w Głogowcu koło Turka w rodzinie bardzo licznej i bardzo biednej. W maleńkim domku Kowalskich dzieci rzadko kiedy mogły się najeść do syta. Już w siódmym roku życia usłyszała Helenka po raz pierwszy głos Boży, zapraszający ją do życia doskonalszego. Jak sama kiedyś o tym powie, nie zawsze była temu głosowi posłuszna, choć wyróżniała się szczerą pobożnością. Nie miała w czym chodzić do kościoła, ale w czasie sumy modliła się w domu bardzo gorliwie.
Doszedłszy do piętnastego roku życia, poszła Helenka, jak jej starsza siostra „na służbę" najpierw do Aleksandrowa potem do Łodzi. Tu już nie cierpiała głodu, miała za co ładnie się ubrać. Pewnego razu poszła wraz z siostrą na zabawę. W czasie tańca ukazał się jej Chrystus cały w ranach i smutnym głosem do niej przemówił: „Dokąd cię będę cierpiał, jak długo będziesz mnie zwodzić?" Helena była wstrząśnięta. Usiadła na chwilę przy siostrze udając ból głowy, potem zaraz opuściła roztańczoną salę i skierowała się prosto do katedry, która już była otwarta. Padła na kamienną posadzkę i, leżąc krzyżem, błagała Boga o oświecenie, co ma robić. Otrzymała polecenie, żeby jechała do Warszawy i wstąpiła do klasztoru.
Nie zwlekając, wkrótce udała się do stolicy. Obeszła wiele klasztorów, prosząc o przyjęcie, lecz wszędzie jej odmawiano. Wreszcie zrobiły jej nadzieję siostry Matki Bożej Miłosierdzia przy ulicy Żytniej, pouczyły ją jednak, że potrzebna jest wyprawa. Powinna więc jeszcze przez rok popracować i potem przyjechać z wyprawą. Wróciwszy po roku, zaczęła na Żytniej postulat, nowicjat odbyła w Krakowie, przyjmując imię Faustyna. Często zmieniała miejsce, poddając się woli przełożonych.
W Płocku została zatrudniona w sklepie z pieczywem. Gdy pewnego wieczoru wracała zmęczona do swego pokoju, ukazał się jej Chrystus i powierzył jej misję głoszenia Jego miłosierdzia, o której już była mowa.
Był to rok 1931. Posłano ją potem do Wilna, gdzie spotkała się z ks. Michałem Sopocką. Był on profesorem w seminarium duchownym i kapelanem sióstr bernardynek przy kościele św. Michała. Opatrzność sprawiła, że ten święty kapłan został potem kierownikiem duchowym siostry Faustyny. On to postarał się o namalowanie obrazu miłosiernego Zbawiciela.
Siostra Faustyna nadal miewała objawienia, spisała je w kilku zeszytach. W Wilnie poważnie zachorowała na gruźlicę. W nadziei na lepsze warunki leczenia wysłano ją do Krakowa.
Niestety siostra Faustyna do zdrowia już nie wróciła, spełniła swoją misję, Bóg powołał ją do siebie w 33-im roku życia. Jej zwłoki spoczywają w kościele sióstr Matki Bożej Miłosierdzia w Krakowie na Łagiewnikach. Dnia 18 kwietnia 1993 r. Kościół zaliczył ją do grona błogosławionych.
Wiązanka: Polecamy w modlitwie Bożemu Milosierdziu największych grzeszników i sami okazujmy miłosierdzie naszym bliźnim.