Papież Benedykt XV, dokonując kanonizacji Małgorzaty Marii Alacoque, w bulli kanonizacyjnej napisał: „Szczególnie przedziwna jest historia służebnicy Bożej Małgorzaty Marii Alacoque, której wielokrotnie ukazał się Pan i życzliwie skierował do niej słowo, aby wzbudzić uczucia pobożności i miłości do Najświętszego Serca Jezusa Chrystusa, które tak bardzo umiłowało ludzi, podczas gdy oni odpowiadają niewdzięcznością na Jego miłość. Doświadczenia dobroci i miłosierdzia Bożego, które tak jasno ukazują się w życiu tej służebnicy Bożej, poruszają liczne dusze odrodzone w krwi Chrystusa do miłości Jego Najświętszego Serca, aby w tych smutnych czasach otrzymały łaski, które obiecał On rozlać na tych wszystkich, którzy z pobożnością będą czcić Jego Serce”.
Przedziwna historia
Wyniesienie św. Małgorzaty Marii Alacoque do chwały ołtarzy nastąpiło 13 maja 1920 roku. Czciciele tej jednej z największych i najbardziej wpływowych świętych kobiet w Kościele długo czekali na tę chwilę, gdyż oficjalne uznanie jej świętości nie było łatwe i ciągnęło się bardzo długo, mimo że proces beatyfikacyjny Małgorzaty Alacoque zaczął się wkrótce po jej śmierci, 17 października 1690 roku. Promotorzy pierwszego procesu beatyfikacyjnego pewnego dnia stwierdzili nawet ironicznie: „Potrzeba więcej formalności, by ogłosić świętego, niż abyś stał się świętym”.
Faktycznie, mimo szeroko rozbrzmiewającej sławy świętości, która otoczyła postać Małgorzaty Marii, i entuzjazmu prowadzących jej proces beatyfikacyjny sama beatyfikacja nastąpiła dopiero w 1864 r. za pontyfikatu Papieża Piusa IX, a więc blisko dwa wieki po jej śmierci, a 230 lat po śmierci Małgorzaty Alacoque nastąpiła jej kanonizacja.
Przyczyny tego opóźnienia nie tyle wynikają ze złożonych formalności procesowych w Kościele, co raczej z nieustannego komplikowania sprawy przez licznych nieprzyjaciół kultu Najświętszego Serca Jezusa. Należeli do nich przede wszystkim janseniści, a także ci katolicy – zresztą w każdej epoce dający znać o sobie – którzy uważają się za mądrzejszych od Kościoła, przedstawiający rozmaite zastrzeżenia, zarówno pod adresem samej Małgorzaty Marii, jak i pod adresem przesłania, jakie płynęło z doznanych przez nią objawień. Przedstawiano więc francuską wizytkę jako kobietę zwiedzioną przez złego ducha; jako tę, która zmyśliła wszystko, co dotyczyło doznanych objawień; jako tę, która była niezrównoważona, o czym miałoby świadczyć jej fascynowanie się cierpieniem. Absurdalnych oskarżeń było stosunkowo dużo, jak zresztą w prawie każdym procesie beatyfikacyjnym czy kanonizacyjnym.
Papież Benedykt XV w bulli kanonizacyjnej zwrócił uwagę na główne wydarzenia w życiu świętej i zdecydowanie odrzucił wszelkie zarzuty kierowane pod adresem Małgorzaty Marii. Opowiedział w tym dokumencie jej „przedziwną historię”, podkreślając jej całkowicie wyjątkową osobowość oraz ukazując ją jako kobietę zrównoważoną i opanowaną, która w codziennym życiu i pośród odważnie znoszonych doświadczeń dojrzewała do heroicznego świadectwa danego Chrystusowi. Kościół w najwyższym stopniu może się nią chlubić i stawiać ją jako wzór dla wszystkich, szczególnie dla czcicieli Najświętszego Serca Jezusa. W życiu Małgorzaty Marii nie ma niczego, co kładłoby się jakimś cieniem na jej osobie i mogło budzić wątpliwości w przekazywanym przez nią przesłaniu.
Warto w tym miejscu przypomnieć to, co w 1864 r., przy okazji beatyfikacji, mówił o Małgorzacie Marii Papież Pius IX, podkreślając jej nadzwyczajną misję w Kościele i w świecie: „Odkupiciel świata, który wywyższony na krzyżu postanowił przyciągnąć wszystko do siebie, w przedziwny sposób przyciągnął do siebie swoją czcigodną służebnicę Małgorzatę, aby ona, wnikając do wnętrza Jego Serca, kosztowała z samego źródła słodycz nieskończonej miłości i rozlewała ją wśród ludzi. Stało się w ten sposób, że czcigodna Małgorzata rozlała jak rzekę, na całej ziemi, te najsłodsze wody, które zaczerpnęła z otwartego boku Chrystusa, z jedynym i gorącym pragnieniem pobudzenia serc ludzi do oczyszczenia się w tym oceanie wód żywych i zobaczenia, jak rodzą się w ich sercach źródła bijące aż do życia wiecznego”.
Charyzmat św. Małgorzaty Marii
Czcząc Małgorzatę Marię jako wielką świętą, Benedykt XV ukazał ją także jako wielką mistyczkę, w pełni aprobując jej przesłanie, jakim jest kult Najświętszego Serca Jezusa, oraz potwierdzając jego uniwersalne znaczenie. Kościół jest bardzo ostrożny i dyskretny w uznawaniu tak zwanych objawień prywatnych, w ich akceptacji i w ich głoszeniu. Święta Małgorzata Maria jest jednym z bardzo rzadkich przypadków, które spotkały się z taką aprobatą, a jej objawienia stały się przedmiotem oficjalnego nauczania w Kościele, nabierając tym samym szczególnej rangi eklezjalnej i wpisując się w żywe doświadczenie wiary wielu pokoleń chrześcijańskich. Tę aprobatę znajdujemy u wszystkich Papieży, począwszy od Piusa IX. Wprawdzie kult Najświętszego Serca Jezusa ma podstawy obiektywne w objawieniu Bożym, o czym świadczy Pismo Święte i żywa Tradycja Kościoła, to jednak nosi on na sobie wyraźne znamię objawień prywatnych, które stały się udziałem św. Małgorzaty Marii. Z tej racji, omawiając dzieje kultu Najświętszego Serca Jezusowego, poświęcamy jej szerszą uwagę, podobnie jak i wielu innym świętym, którzy przyczynili się do jego narodzin, rozwoju i utrwalenia.
W orędziu św. Małgorzaty Marii jest jednak punkt, który budził i nadal budzi pewne trudności. Jest nim tak zwana „wielka obietnica” przekazana jej przez Jezusa. W ramach procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego wszystkie pisma Małgorzaty Marii zostały poddane wnikliwemu badaniu, przy czym szczególną uwagę zawsze zwracała kwestia właśnie wielkiej obietnicy. Była ona przedmiotem wielu analiz i komentarzy. Osąd teologów w ramach procesu kanonizacyjnego był jednak tak jednoznaczny i przychylny, że Papież Benedykt XV, chcąc dać uroczyste i autorytatywne świadectwo autentyczności wielkiej obietnicy Najświętszego Serca, włączył ją do bulli kanonizacyjnej, przytaczając słowa Jezusa skierowane do Małgorzaty Marii: „Obiecuję ci, w niezmierzonym miłosierdziu mojego Serca, że tym wszystkim, którzy zbliżą się do świętego stołu przez kolejnych dziewięć miesięcy, w każdy pierwszy piątek miesiąca, wszechmocna miłość mojego Serca udzieli daru końcowej pokuty: nie umrą w stanie grzechu ani bez przyjęcia sakramentów świętych, a moje Serce w tych ostatnich chwilach będzie dla nich pewnym schronieniem”. Jest to w najwyższym stopniu kwestia wyjątkowa, która powinna ciągle na nowo zmuszać do refleksji oraz do podejmowania zadania włączania jej do duchowości chrześcijańskiej i praktyki duszpasterskiej. Oczywiście, domaga się ona spójnego uzasadnienia teologicznego, ale sam fakt nauczania Kościoła w tym względzie nie może budzić wątpliwości. Nie powinien on ulegać ani zapomnieniu, ani tym bardziej bagatelizowaniu, które niekiedy daje się zauważać w wypowiedziach na temat kultu Najświętszego Serca, jego aktualności i zgodności z duchem Kościoła.
Aktualność
Co w kulcie Najświętszego Serca Jezusa ma więc decydujące znaczenie i potwierdza jego aktualność? Kult Serca Jezusa – jak wynika z opisanego doświadczenia św. Małgorzaty Marii – jest przede wszystkim sposobem przeżywania tajemnicy miłości Bożej, tej miłości, którą objawił Jezus Chrystus, Syn Boży, który stał się człowiekiem i umarł na krzyżu dla naszego zbawienia. Ukazuje nam, że u początku wszystkiego znajduje się Miłość, która jest wewnętrznym życiem samego Boga, a która równocześnie stała się widoczna w dziejach zbawienia i zwraca się bezpośrednio do każdego człowieka jako uświęcający dar.
Odkrycie i doświadczenie tajemnicy miłości Bożej, której żywym źródłem i pociągającym symbolem jest Serce Jezusa, staje się dla człowieka mocnym i zobowiązującym wezwaniem do życia miłością. Chodzi o to, by życie chrześcijańskie stawało się coraz wyraźniejszą i pełniejszą odpowiedzią miłości na Miłość. Takie potraktowanie życia płynącego z wiary odznacza się szczególną żywotnością i mocą. Jest to moc, której udziela sam Bóg, moc uzdalniająca do przekraczania wszelkiego egoizmu manifestującego się w grzechu, który jest pierwszym i najgroźniejszym wrogiem miłości, a tym samym autentycznego życia ludzkiego i chrześcijańskiego. Dlatego kult Najświętszego Serca jest uprzywilejowaną drogą do pełnego powierzenia się Bogu i przyjęcia przemieniającego działania Jego mocy, z której rodzi się upodobnienie do Chrystusa, będące celem wiary. Jest to droga prowadząca do takiego życia, w którym zapewnia się całkowite pierwszeństwo Bogu i czyni zeń cel wszystkich działań, zamierzeń i dążeń. W doświadczeniu św. Małgorzaty Marii przedłuża się to wezwanie, którym kilka wieków wcześniej naznaczył swoją misję św. Franciszek z Asyżu wołający: „Miłość nie jest kochana!”.
Przesłanie św. Małgorzaty Marii Alocoque, ponieważ odzwierciedla istotę Ewangelii i wpisuje się w jej żywą tkankę, zachowuje swoją aktualność i w niczym nie została umniejszona jego zdolność prowadzenia do nawrócenia i pobudzania do wynagrodzenia za grzech własne i innych. Służy temu, aby Miłość była kochana. Zachęty Papieży, które skierowali do wiernych w XIX i XX wieku, czerpiąc z przesłania świętej wizytki, nadal domagają się przyjęcia i wprowadzania w życie na miarę nowych czasów i nowych wyzwań, które dzisiaj stają przed wierzącymi w Jezusa Chrystusa.
Ks. Janusz Królikowski
W: Nasz Dziennik, 27 czerwca 2014 r.