Nabożeństwo do NSJ - duchowość na trzecie tysiąclecie

 

Spójrzmy na nasz dzisiejszy świat w świetle tego, co mówią na temat duchowości Najświętszego Serca dokumenty naszego Zgromadzenia. Spójrzmy na nasz świat w Europie, na Zachodzie i zapytajmy: jakie jest znaczenia duchowości Najświętszego Serca dla Trzeciego Tysiąclecia?

.:: Świat, w którym wszystko jest wykonalne ::.

Dziś, w naszym świecie, prawie wszystko jest wykonalne. Mamy władzę, aby zrobić wiele. Rozwój technologii w ostatnich latach uczynił możliwym kontaktowanie się z całym światem. Komunikacja daje nam natychmiastowy dostęp do informacji z całego świata. Dokonania w medycynie przedłużyły życie człowieka o kilka lat. Jesteśmy wzywani do decydowania o życiu i śmierci; o tym, czy dziecko ma się narodzić czy też nie.

Są dobre aspekty tego rozwoju, ale są też i takie, które budzą strach. I wielu ludzi jest przerażonych. Bardziej budzące strach jest jednak to, co jest dla nas niewykonalne. Czujemy się bezradni wobec pytania o pokój i doświadczamy, że nie możemy „uczynić” pokoju. Przyglądamy się ludzkim problemom i musimy przyznać, że nie możemy się zbawić swoimi siłami: ani innych ani nas samych. Wielu ludzi ucieka się do ezoterycznych ruchów w poszukiwaniu zbawienia, zamiast powrócić tam, skąd pochodzą - do ich Stwórcy. Bo to jest znaczenie słowa „religia” (religere).

To On, nasz Bóg, mówi do serca swojego ludu. Mówi do tych, którzy są uwięzieni, siedzą w ciemnościach i nędzy: „Nie lękajcie się. Oto wasz Bóg. Przygotujcie drogę dla Niego.” (por. Iz 40,1-11). Ten Bóg zwraca się do ludzi, którzy przygotowują drogę dla Niego, którzy otwierają swoje serca na Niego. W ten sposób Bóg mówi z serca do serca. I to Słowo stało się Ciałem w Jezusie, który pokazał nam miłość Boga. Z tego powodu On może powiedzieć w synagodze o sobie: „Duch Pański nade mną, namaścił mnie, abym przygnębionym niósł dobra nowinę. Posłał mnie, abym uwięzionym głosił wolność, przejrzenie ślepym, odsyłał prześladowanych wolnymi, abym głosił rok łaski od Pana.”(por. Łk 4,14-21).

Duchowość Najświętszego Serca oznacza to, że pozwalamy Bogu dotknąć swojego serca, że pozwalamy sobie być zbawionymi przez Boga. Wydaje mi się, że z tego powodu ta duchowość jest bardzo aktualna dla tego Tysiąclecia. Ona wprowadza na drogę, która prowadzi z intelektualnego świata do naszego centrum, do miejsca, gdzie jesteśmy stworzeniami przed naszym Stwórcą.

Jezus stał się człowiekiem, abyśmy my stawali się bardziej ludźmi – w ten sposób Ojcowie Kościoła opisywali Tajemnicę Wcielenia. Na tyle stajemy się bardziej ludźmi, na ile otwieramy nasze serca na Wcielonego Boga, na ile pozwalamy Mu, by nas dotknął. Chrześcijanie zwykli mówić: „Uwolnij swoje serce od więzów”, byś mógł odpowiedzieć na potrzeby świata. A św. Ignacy mówi w Ćwiczeniach Duchownych: „Przygotuj swoje serce”, wsłuchaj się w Serce Jezusa, a On napełni twoje serce Swoją miłością. Myślę, że i jedno i drugie jest ważne: pozwolić się dotknąć Jezusowi, otworzyć swoje serce na Niego – i uwalniać serce od egoizmu i samolubstwa, aby całym sercem wspomagać przemianę świata. I to jest to, o czym mówi Kapituła 2000 patrząc na Trzecie Tysiąclecie.

.:: Nasz świat – „społeczeństwo usługowe” ::.

Czy nie kusi nas czasem, by uwierzyć we Wszechmogącego Boga, który zna nasze potrzeby i zachcianki, i spełnia je? Albo w Boga, który natychmiast odpowiada, kiedy wołamy do Niego? Ale, gdyby Bóg naprawdę ingerował w nasze życie jak dyktator, nakazując nam wciąż, co mamy robić i w co mamy wierzyć, przeciwstawilibyśmy się takiemu Bogu także, gdyż nie chcemy być traktowani jak małe dzieci.

Pan jest zupełnie inny. On nie mówi: „Ja chcę, żebyś...”, ale mówi: „Jeśli chcesz...”. On daje nam wolność do budowania naszego życia, do decydowania, na kim chcemy je oprzeć. On jest Bogiem do naszej dyspozycji, który daje się w nasze ręce, podobnie jak nam się daje w Komunii św. Przykładem tego jest umywanie nóg (por. J 13,1-17). Przyjrzyjmy się tej scenie.

Trzeba umyć stopy po wędrówce zakurzonymi ulicami Izraela, bosymi nogami obutymi tylko w sandały. To był obowiązek niewolnika wobec gości. A teraz widzimy Jezusa czyniącego tę posługę. Widzimy Go u stóp Jego uczniów. Oni pozwalają Mu - oprócz Piotra. On jest zasmucony i energicznie protestuje: „Panie, Ty chcesz mi nogi umyć? Nigdy! Nigdy nie będziesz mi nóg umywał.”

Taka postawa nie pasuje do Piotrowego obrazu Jezusa. Piotr nie rozumie, co Jezus robi; podobnie, jak nie rozumiał, gdy wcześniej Jezus mówił o swojej męce. Wtedy Piotr powiedział: „Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie.” I Jezus odpowiada: „Idź precz szatanie! Jesteś mi przeszkodą na mojej drodze, gdyż myślisz o tym, co ludzkie, a nie o tym, co Boże.” (Mt 16,22n). Teraz Jezus reaguje w podobny sposób: „Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze mną.” To są twarde i wymagające słowa. One są skierowane też do nas dzisiaj: czy jesteśmy gotowe zobaczyć Jezusa u naszych stóp, zobaczyć Go jako Tego, który nam usługuje? Jego pytanie jest skierowane także do nas dzisiaj: „Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Dałem wam przykład.”

Jezus dał nam przykład całkowitego poświęcenia się człowiekowi. On nie ma nic przeciwko temu, by być użytym; On nie ma nic przeciwko temu, aby być całkowicie do naszej dyspozycji. On jest do dyspozycji dla każdej z nas, On pozwala, by być używanym przez nas. Po to, byśmy my służyły naszym braciom i siostrom i były do ich dyspozycji, tak jak i On jest. To prawda, że taka służba nie jest szczególnie ceniona w dzisiejszym świecie. Ludzie raczej wolą być obsługiwani. Ekonomia i zarządzanie podkreślają to. „Usługa” jest ważna, ona przyciąga klientów, daje zyski. My, Chrześcijanie, jesteśmy powolni w służbie. Ale czy trzeba nam się obawiać utraty czegokolwiek, służąc innym? Jezus daje nam się zupełnie; z Nim mamy wszystko, czego potrzebujemy.

Służba jest cnotą, której potrzebujemy się uczyć na nowo w Trzeciego Tysiącleciu. To jest cnota Jezusa, o której On sam mówi: „Nie przyszedłem, aby Mi służono, lecz aby służyć.” On dał nam przykład nie tylko przez umycie nóg, ale całym swoim życiem; w sposób, w jaki każdego dnia obcował z drugim człowiekiem. Duchowość Najświętszego Serca wzywa nas do naśladowania przykładu Jezusa. Zatem ta duchowość jest, być może, bardziej ważna na dzisiaj i na przyszłość, niż w jakichkolwiek innych czasach.

.:: Świat bez serca ::.

Pierwszym był pewien francuski teolog, który powiedział o naszym świecie, że jest bez serca. Wyjaśniał to na wiele sposobów. Powiedział, że, po pierwsze, nasz świat nie ma centrum. Przez wieki Ziemia była centrum Wszechświata. Nauka twierdzi co innego. Kiedy patrzymy na dzisiejszy świat, czy są tam miasta z centrami? Gdzie jest serce naszych miast? Przynajmniej w soboty i niedziele te centra wydają się być puste i wymarłe; ludzie wolą przebywać na przedmieściach. Spójrzmy na ludzi? To prawda, każdy z nas ma serce. Ale kiedy mówimy o kimś, czy nie wolimy mówić o jego intelekcie lub seksualności? A to prowadzi do przemocy, do wyzysku, do postępowania, które wskazuje na brak serca. Pragnienie serca pozostaje niezaspokojone. Wystarczy nam tylko przeczytać gazety, posłuchać wiadomości, spojrzeć na ludzi wokół nas.

Jak Pan reaguje na ten świat? Słyszymy Go mówiącego: „Moje serce na to się wzdryga i rozpalają się moje wnętrzności.” (por. Oz 11,7-9). Patrząc na ten świat i na Jego lud, Boże Serce się wzdryga. Hebrajskie słowo tutaj użyte oznacza „rewolucję”. W Bogu jest rewolucja, gdy patrzy na ten świat. I On kontynuuje: „Jestem Bogiem, nie człowiekiem, pośrodku ciebie Jestem Ja – Święty.” On posyła Swego Syna do tego świata, aby dał temu światu, dał nam serce.

Przemienienie wyjaśnia to lepiej (por. Mt 17,1-8). Jezus wchodzi na wysoką górę razem z Piotrem, Jakubem i Janem. Tam, wg Ewangelii, przemienia się: „twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło.” Nie tylko Jezus był przemieniony, ale także Jego rzeczy stały się białe jak światło. Jezus bierze ze Sobą w to Przemienienie, które jest zapowiedzią Jego zmartwychwstania, stworzenie, nasz świat. Poprzez śmierć i zmartwychwstanie Jezusa ten świat będzie przemieniony; my będziemy przemienieni, my będziemy nowymi ludźmi; ludźmi, którzy maja serce dla siebie nawzajem, dlatego, że jest Centrum - Serce Jezusa.

Uczniowie słyszą Boga mówiącego: „To jest mój Syn umiłowany. Jego słuchajcie!” To jest nasza misja - słuchać Jezusa, żyć według Jego przykładu, iść za Nim. Nie potrzebujemy robić niczego innego, jak tylko patrzeć na Niego, patrzeć na Jego Serce, jak On otwiera Je dla ludzi, jak On spotyka ich, jak On zwraca się do ubogich i samotnych, jak uzdrawia chorych, jak przywraca ludzi spoza marginesu wspólnocie, jak umarłym przywraca życie. Jezus pozwala, by potrzeby ludzi dotykały, poruszały Go. Jego nie obchodzi władza, pieniądze, prestiż. On zwraca się przeciwko nadużyciu władzy, robieniu pieniędzy – pamiętamy kupców w Świątyni Jerozolimskiej. Jak łatwo to wkrada się w nasze życie, prawie niezauważalnie i zwykle tego nie chcemy. Jesteśmy złapani w pułapkę przez wpływ naszych czasów, przez władzę i pieniądze. My także potrzebujemy być przemienionymi; my także potrzebujemy, by Serce Jezusa stało się naszym Centrum - aby pokazać nam jak mamy żyć, aby dać nam siłę, aby przemienić nasze kamienne serce w serce z ciała; w serce, które pomoże przywrócić serce naszemu światu.

.:: Świat, który odwrócił się od Boga ::.

Każdy z nas zna historię marnotrawnego syna, który opuścił swojego ojca i powrócił do niego po swojej porażce. I jego ojciec przyjął go z otwartymi ramionami.

Poprzez tę przypowieść Jezus chce nam pokazać, że Bóg jest jak ten ojciec, podczas, gdy my wolimy skupić się na grzeszniku, który ma odwagę wrócić do ojca. Boże Serce jest wielkie i szerokie jak serce tego ojca. Nie było nic za wiele i nic zbyt dobrego dla jego syna, który powrócił. Jego serce nie ociąga się i nie czuje uraz, kocha bez granic. Takie jest Serce Boga dla każdego z nas bez wyjątku. On nawet ma takie serce dla tego drugiego syna, który narzeka na wspaniałomyślność ojca i którego reakcję tak dobrze rozumiemy. On to przynajmniej wiernie służył swojemu ojcu przez całe swe życie. I co teraz z tego ma? Jest zazdrosny i rozgoryczony widząc postępowanie swojego ojca. Czyż i on nie potrzebuje nawrócenia, aby powrócić do swojego ojca, pomimo swojego nieskazitelnego życia? Czyż nie jest on dalej niż myśli od serca swego ojca, dalej niż jego marnotrawny brat, który powrócił? W oczach innych on był tym, który był zawsze z ojcem, ale w jego własnym sercu był daleko od ojca. On potrzebuje nawrócenia, odnowienia, jak Nikodem, który przychodzi do Jezusa nocą, aby wyznać: „Rabbi, Ty przyszedłeś od Boga jako nauczyciel; gdyż nikt nie może dokonywać takich znaków, jeśliby Bóg nie był z nim.” Jezus odpowiada mu, że musi się narodzić na nowo, aby wejść do Królestwa Bożego. (por. J 3,1-18) Nikodem nie może i nie chce zrozumieć, jak człowiek może się narodzić na nowo. Ta idea nie pasuje do jego sposobu myślenia. Być może uświadomił sobie, że to oznacza wysiłek, przemianę, przemyślenie na nowo. I przestraszył się. Boi się wkroczyć na ścieżkę nawrócenia. Zatem potępił samego siebie. „Kto nie wierzy” – kto nie kroczy Bożymi drogami – „już został potępiony”, mówi Jezus. To nie Bóg odsuwa się od człowieka, nawet od grzesznika. To zawsze człowiek jest tym, który błądzi i oddala się od Boga. Bóg pozostaje Ten sam, On nigdy nie zamyka Swojego Serca. On czeka na nas jak miłosierny ojciec. Jezus pokazuje nam Serce Ojca. On mówi o sobie „Przyszedłem zbawiać grzeszników, a nie sprawiedliwych.” Tak, nad Jordanem widzimy Go pomiędzy grzesznikami stojącymi w kolejce, by otrzymać chrzest od Jana. Jezus nie waha się stanąć po naszej stronie, być z nami w naszej słabości i w naszych potrzebach, i na naszej drodze nawrócenia.

.:: Świat łokci ::.

Jezus powiedział: „Uczcie się ode Mnie, bo Jestem cichy i pokorny sercem.”

„Jestem” – to przypomina nam o Bożym objawieniu przy krzaku gorejącym, kiedy Mojżesz zapytał Boga o Jego Imię: „Co mam powiedzieć Izraelitom? Kto mnie posłał?”. I Bóg objawił siebie jako „Jestem, który Jestem. To jest, co masz powiedzieć Izraelitom, ‘Jestem’ posłał mnie do was.” I ten „Jestem” jest cichy i pokorny sercem. Cichy i pokorny: to znów przypomina nam słowa proroka Izajasza, który powiedział o Słudze Jahwe: „Źle traktowany i dręczony, nigdy nie otworzył swych ust, jak baranek na rzeź prowadzony, jak owca niema wobec strzygących ją, tak On nie otworzył ust swoich.” (por. Iz 53,7)

Bok Jezusa został przebity na krzyżu. Jest to też wyrazem doświadczenia całego Jego życia. On, łagodny, który postępował i walczył przeciwko nieżyczliwości i ludzkiej zatwardziałości serca. On szedł pod prąd w swym brutalnym świecie. A gdy popatrzymy na nasz świat dzisiaj?

To jest świat łokci, gdzie każdy rozpycha się w poszukiwaniu zysku i aby robić to, na co ma ochotę. Potrzebujemy uczyć się od Jezusa, jak czynić nasz świat bardziej ludzkim.

Jezus idzie dalej i mówi: „Jestem pokorny sercem.” Jeśli przyjrzymy się greckiemu słowu ‘pokorny’ zobaczymy, że jest to kontekst „uniżania siebie”. Podobnie jak w Liście do Filipian: „Uniżył samego siebie aż do śmierci, a była to śmierć na krzyżu.” On nie liczył na równość z Bogiem, nie obstawał przy tym, że jest lepszy. On stał się jak człowiek, jak każdy z nas. Staje po naszej stronie dokładnie tak, jak to było, gdy przyjmował chrzest od św. Jana. On kocha nas bezwarunkowo – do końca. Patrząc na tę miłość, św. Paweł może tylko zgiąć kolana i modlić się, byśmy umieli ogarnąć, czym jest Szerokość, Długość, Wysokość i Głębokość i poznać miłość Chrystusa, przewyższającą wszelką wiedzę. (por. Ef 3,18). To jest możliwe tylko w Duchu św. Tylko Duch św. może ugiąć zatwardziałych, jak modlimy się w Pięćdziesiątnicę. Tylko On może zabrać nam nasze kamienne serce i dać nam serce z ciała. Tylko On może nas poprowadzić ścieżką Jezusa, który nie chowa żadnych uraz, nie obstaje przy tym, by być lepszym; którego serce jest dla każdego - nie tylko dla tych, z których może czerpać korzyści.

.:: Świat, który nie za bardzo wie, co robić z Bogiem ::
.

Żyjemy w świecie, gdzie wielu ludzi nie wie wcale, albo nie za bardzo, co robić z Panem Bogiem. Nie mają nawyku rozmawiania z Nim, to znaczy - modlitwy. Wolą rozejrzeć się za ruchami ezoterycznymi, gdzie chcą zbawiać sami siebie.

Także i my, chrześcijanki i zakonnice, mamy często trudności z modlitwą i bardzo często jest przepaść pomiędzy modlitwą i życiem. Nasza modlitwa i życie codzienne często są na różnych poziomach. I tutaj także jest pomocą spojrzenie na Jezusa.

Widzimy Jezusa na modlitwie w najważniejszych momentach Jego życia, na przykład: na początku Jego misji przed wyborem Dwunastu, przed pójściem na górę, gdzie się przemienił i oczywiście - na Górze Oliwnej. Jezus modli się też w szczególnych momentach życia Jego przyjaciół: kiedy wracają do Niego ze swojej misji, aby opowiedzieć o tym, czego doświadczyli i czym żyli. Jego modlitwa jest kotwicą w Jego życiu i w życiu Jego przyjaciół. Ona jest związana z Jego Osobą i ze wszystkim, co jest ważne w Jego misji w tym świecie i dla ludzi Mu powierzonych. Dla Jezusa nie ma podziału pomiędzy rzeczywistością i Bogiem. Dla Niego nie ma podziału miedzy człowiekiem i Bogiem – ponieważ On i Ojciec są Jedno. Oto jak On to ujął w swojej modlitwie za nas: „Aby byli Jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie.” (por. J 17,21).

On postępuje w tej jedności i On włącza nas w tę jedność: „Ja w nich i Ty we Mnie”. A ten świat, ludzki, nie jest nieskazitelnym światem, nie jest idealny. To jest świat z całą jego ciemnością, z jego cierpieniem. Jest podzielony wieloma konfliktami. Jezus zna ten świat, ponieważ On żył w nim. Nasz świat, nasze codzienne życie jest w Jego Sercu, w Sercu, które jest zjednoczone z Bogiem.

Być może to, co próbuję wyjaśnić, jest trochę zagmatwane i niełatwe do zrozumienia, ale nie oznacza to nic innego, jak zaproszenie Jezusa do naszego życia i bycie w stałym kontakcie z Nim wobec wszystkiego, co się wydarza. Nie ma niczego, co by Go nie interesowało. W Jego Sercu jest miejsce dla wszystkich i na wszystko.


.:: Podsumowanie ::.


Patrzyłyśmy na nasz świat, jak postrzegamy ten świat w naszej codzienności. Przyglądałyśmy się Jezusowi, by się uczyć od Niego – ze względu na ten świat i na nasze życie.

Widziałyśmy, że w tym naszym świecie kładzie się nacisk na to, co intelektualne i technologiczne, że jest on często światem bez serca, nie ma w nim miejsca na sentymenty. Bóg, jednakże, ma centrum; to jest Jego Serce. I On objawia Swoje Serce nam. Ma Serce dla każdego i każdej z nas. On będzie dotykał naszych serc. Będzie nas prowadził do centrum naszego życia, do centrum naszego jestestwa. Będzie nas prowadził tam, gdzie jesteśmy najbardziej ludźmi, stworzeniami naszego Stwórcy.

I On nie czyni tego na siłę. Bóg nie mówi „Musisz...”, ale „Jeśli chcesz...” – to uzdrowię cię, uleczę, zbawię. Bóg czeka na nas, aż będziemy gotowi, by pozwolić Mu czynić to, co On chce uczynić; w ten sam sposób, w jaki On umywał nogi swoim uczniom.

Bóg chce nas przemienić. Chce nam dać serce w tym świecie, który pokazuje, że ma go tak mało. Być gotowym przyzwolić na przemianę oznacza słuchać Go, dzień po dniu, słuchać Jego Słowa i tego, co się wydarza w świecie. To słuchanie, to ukierunkowanie na Niego i na Jego działanie jest tym, co nas przemienia. To jest to, co przywraca nas Jemu. To usuwa nasze kamienne serca i daje nam serca z ciała, które są zdolne do dania odpowiedzi Jemu. (Ez 34,11-16).

Duch Boży jest tym, który dokonuje tej przemiany. On nie dokonuje jej tylko w nas. Mając przemienione serce przemieniamy nasz świat w bardziej jasny i ciepły, w bardziej ludzki, bardziej z sercem. To jest to, czego potrzebuje nasz świat.

Dochodzimy do tej przemiany poprzez słuchanie Boga i tego, co się wydarza w naszym świecie. W końcu - poprzez modlitwę. Modlitwy uczymy się od Jezusa.

On modlił się we wszystkich najważniejszych chwilach swojego życia i życia swoich przyjaciół. Dla Niego modlitwa i życie było jednym. On przychodził do Boga ze wszystkim, co się wydarzyło i reflektował z Nim nam tym, co miał uczynić. On żył i postępował w głębokim zjednoczeniu z Ojcem. „Ja i Ojciec jedno jesteśmy”, powiedział. My mamy robić to samo: „Wytrwajcie we Mnie, a Ja w was” jest Jego przykazaniem. Duchowość Najświętszego Serca będzie prowadzić nas do tego zjednoczenia. Ono jest rzeczywiście niezbędne w naszym Trzecim Tysiącleciu, ponieważ prowadzi nas od tego, co mniej ważne do tego, co ważne. Prowadzi nas od tego, co sztuczne do samego centrum. Dlatego też potrzebujemy tej duchowości dzisiaj, być może bardziej niż kiedykolwiek.
 Ilsemarie Weiffen rscj 

źródło: http://www.siostry-sc.pl/articles/145/n/19