„Adauge nobis fidem"
Wiara jest podstawą wszelkiego życia duchowego i wszelkiej działalności apostolskiej. Przekonać drugich może tylko ten, kto sam jest przekonany. A kto będzie miał nadprzyrodzone, Boskie przekonanie, kto potrafi znaleźć nadprzyrodzoną argumentację? Tylko ten, którego oświeca Jezus! Tylko ten, kto prawdziwie zna Jezusa Chrystusa, tj. nie znajomością jakąś niewyraźną, powierzchowną, lecz znajomością bliską, dokładną i głęboką. Odnosi się to w równej mierze do kapłanów, zakonników, jak i wiernych żyjących w świecie.
Czemu brak nam nieraz nadprzyrodzonej argumentacji? Czemu brak nam tematów do kazań? Bo brak nam poznania Jezusa. Nie znamy Jezusa i dlatego nie potrafimy o Nim mówić.
Ten tylko zna Jezusa, komu On sam raczył odkryć tajemnice swej miłości i tajniki swego Boskiego Serca. Kto słucha głosu Jezusowego, kto wpatruje się w Zbawiciela oczyma wiary, ten zna Jego Boskie Serce i jest Jego przyjacielem. Tylko Chrystus mógł wyrzec te słowa, które zapisał nam św. Jan: „Już was nie nazwę sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, lecz nazwałem was przyjaciółmi, bo wszystko, cokolwiek usłyszałem od Ojca, oznajmiłem wam" (35, 15—16). I jeszcze inne słowa zapisał nam św. Jan: „Jam jest światłość świata — mówi Chrystus — kto idzie za mną, nie chodzi w ciemnościach, ale będzie miał światłość żywota" (8, 12).
Jezus jest Światłem, bo jest Mądrością Boga. Cóż znaczy u kapłana czy zakonnika mądrość ludzka, o ile nie jest ona promieniowaniem Boskiego Słońca, jakim jest Jezus.
Nieszczęściem naszym jest to, że jesteśmy zbyt mądrymi wedle świata i za wiele filozofujemy. Z nadprzyrodzonego punktu widzenia największymi mędrcami są święci. Jeśli mądrość kapłana, zakonnika, apostoła Serca Jezusowego nie pochodzi od Boga i Jego mądrości — na cóż się zda?! Jeśli jest owocem ich własnego doświadczenia i własnych zabiegów, mały pożytek przyniesie duszom, albo nawet w ogóle na nic się nie przyda.
Czy wiecie czego potrzebujemy? Nie uczonych profesorów na katedrach uniwersyteckich, którzy spełniają przecież bardzo pożyteczne zadania, lecz potrzebujemy proboszczów z Ars. Zdziałają oni więcej dla dusz, przy całej swojej prostocie, niż niejeden uczony w sutannie czy w habicie zakonnym. Dlaczego? Bo chociaż nie mają tytułów naukowych, mają jednak udział w świetle Bożym, w świetle wiary. Promieniują Jezusem, Jego światłem i miłością Jego Boskiego Serca.
Potrzeba, powtarzam to z naciskiem, żywej wiary. Trzeba żyć życiem wiary — wiary mocnej, świetlanej, czynnej! Odnosi się to do wszystkich, którzy otrzymali sakrament chrztu św., ale przede wszystkim do nas apostołów miłości Boskiego Serca. Apostoł Serca Jezusowego powinien być człowiekiem przebóstwionym przez ducha wiary. Powinien wraz z Apostołami błagać Chrystusa o pomnożenie wiary: „Adauge nobis fidem". Powołaniem apostoła Serca Jezusowego jest objawianie duszom Syna Bożego. Mamy ukazać Jezusa, aby inni poznali Go również i zapłonęli miłością ku Jego Boskiemu Sercu. Kto nie ma wiary nie może promieniować wiarą. Kto nie zna Chrystusa w świetle wiary, jakże da Go poznać innym?!
Człowiek nie udzieli nam tej Boskiej wiedzy, bo to dar nieba, który otrzymuje się dzięki łasce, który zdobywa się siłą modlitwy i ofiary. Czyż św. Mateusz nie zapisał nam pouczających słów Jezusa: „Wszystko dane mi jest od Ojca mego. I nikt nie zna Syna, jeno Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, jeno Syn i komu by Syn zechciał objawić" (12, 27). Coraz lepsze poznanie Syna Bożego dokonuje się przez żywą wiarę... „Adauge nobis fidem"...
Potrzebujemy wielkiej wiary, aby wniknąć w Serce Jezusowe i aby znaleźć Jezusa nieuszczuplonego, nieumniejszonego — że się tak wyrażę — nie w karykaturze, lecz Jezusa w pełni Jego piękna, w całym blasku i przepychu Jego miłości i miłosierdzia. Trzeba, abyśmy głębiej niż włócznia Longina wniknęli w Serce Jezusowe, by w wielkim świetle wiary zrozumieć skarby, jakie Zbawiciel zachował dla swoich przyjaciół i apostołów.
Jeśli prawdą jest, że „Deo servire regnare est", to ośmielę się dodać: to więcej niż królować...
Temu, kogo przebóstwi światło wiary, już niczego nie potrzeba, bo spoczywa on w Bogu i w Nim wszystko znajduje. Wówczas cierpienia, ofiary stają się drobiazgami... lub raczej zamieniają się w bogactwa o bezcennej wartości.
W jaki sposób uczy nas Jezus poznawać Ojca niebieskiego?
Przez wiarę, przez modlitwę, przez poufne życie z Jego Boskim Sercem. Dlatego ludzie prości mają w tej dziedzinie nieraz więcej wiedzy niż uczeni katoliccy. Dziecko czy człowiek prosty, niewykształcony, ale umiejący modlić się prawdziwie, ma w rzeczach Bożych tyle światła i wiadomości, ile nie posiada żaden uczony.
Jeśli apostoł Serca Jezusowego ma być mężem wiary, to musi być również, lub raczej najpierw, mężem modlitwy. W modlitwie ma sobie wypraszać obfite światło wiary.
Przypominam sobie pewnego wieśniaka w Lourdes. Zagadnął mnie następująco:
— Czy to ty, ojcze, miałeś kazanie?
— Tak jest.
— Pięknie mówiłeś: Jezus Chrystus, Król Miłości; Jezus Chrystus, Król Miłosierdzia. Przecież o to naprawdę chodzi.
Od 10 lat przystępuję codziennie do Stołu Pańskiegoi w każdy czwartek odprawiam godzinę św. Jezus Chrystus przedstawia mi się coraz bardziej jako Król Miłości i Miłosierdzia... Dwadzieścia lat mija, jak proszę Boga, by dał poznać światu te wielkie rzeczy, które głosiłeś, ojcze, dziś z ambony...